wypłacanie kieszonkowego

Wypłacanie kieszonkowego – wnioski po 4 latach praktyki

Wypłacanie kieszonkowego w rodzinie Mamoników ma swoją wieloletnią już tradycję. Mimo, że moje córki do najstarszych nie należą – na dzień dzisiejszy 7 i 11 lat, własnymi pieniędzmi dysponują od dobrych kilku lat. Kieszonkowe zaczęłam wypłacać regularnie – gdy starsza córka poszła do podstawówki.  Krótko potem młodsza też już rozumiała jaką wartość mają pieniądze – i także zaczęła otrzymywać kieszonkowe – w dokładnie takiej samej kwocie jak jej starsza siostra.

 

Wypłacanie kieszonkowego – kilka faktów

 

Jak w praktyce wygląda u nas wypłacanie kieszonkowego?

Dziewczyny od nas – czyli rodziców – dostają po 50 zł/miesięcznie każda. Kwota jest stała i nie jest uzależniona od zachowania czy ocen dziewczyn. Wiedzą, że co miesiąc – w granicach pierwszego dostaną swoje 50 zł.

Mimo upływu lat – nie zwiększamy póki co wielkości kieszonkowego. Z prostej przyczyny. Tak naprawdę dysponują znacznie większymi środkami. 

  • Mieszkamy w domu jednorodzinnym – a dziewczyny wychowują się w rodzinie wielopokoleniowej. Oprócz nas – w tym samym domu mieszkają jeszcze moi rodzice – czyli dziadkowie dziewczyn oraz ich prababcia. Prababcia ze swojej emerytury również co miesiąc odpala dziewczynom po 50 zł. Dodatkowo potrafią dostać nadprogramowe pieniądze od pozostałej części rodziny: dziadków, wujka, cioci z jakiejś okazji lub totalnie bez niej. Więc w najgorszym razie – dziewczyny miesięcznie mają do dyspozycji minimum 100 zł. Według mnie, to aż za dużo jak na ich zachcianki.
     
  • Za te pieniądze mają pokrywać swoje potrzeby typowo zachciankowe. Wyjścia do kina czy płatne place zabaw, zabawki, gry komputerowe itp. Wydatki – które uważają za niezbędne. Lub takie – na które w danej chwili mają po prostu ochotę wydać pieniądze. Starsza Paulina – dodatkowo z tych pieniędzy pokrywa koszty związane z posiadaniem telefonu (który tak na marginesie również kupiła ze zgromadzonego kieszonkowego). Niedługo minie rok – jak stała się posiadaczem telefonu na kartę w sieci Play – dokładnie pakiet odNOWA. Przez ten czas na doładowania wydała 90 zł. Na ten wynik, myślę że duży wpływ miała świadomość, iż utrzymanie telefonu obciąża jej budżet.
  • Z kieszonkowego pokrywają także pieniądze "w garść" na wycieczkach szkolnych, czy wyjazdach do znajomych. Tak jak koszty wycieczek i wyżywienie na wycieczkach im zapewniam i pokrywam w całości, tak dodatkowe pieniądze na wycieczkę to z mojej strony góra dodatkowe 20 zł w przypadku wycieczki jednodniowej. Resztę uzupełniają swoimi pieniędzmi.

 

Wypłacanie kieszonkowego – moje spostrzeżenia

 

Co tu dużo mówić – gdy rozmawiam z innymi rodzicami – okazuje się, że należymy z mężem do dość nielicznej grupy rodziców, którzy wypłacają kieszonkowe. Z tego powodu mam dobre porównanie zachowania moich dzieci z zachowaniem dzieciaków, które nie mają swoich środków pieniężnych. 

I gdy tak patrzę i mimowolnie czy świadomie porównuję, dostrzegam kilka rzeczy, różnic w zachowaniu moich córek i ich rówieśników:

 

  • Nie żebrzą. To pierwsze co najbardziej rzuca mi się w oczy. Gdy moja córka chce iść na lody z koleżanką czy sama – po prostu pyta, czy może pójść na lody. Jeśli mam ochotę – dorzucę jej parę drobniaków, jeśli nie – poradzi sobie z wydatkami sama. Natomiast moi znajomi narzekają – że takie wyjścia zaczynają się od słów:
     

    Mama – dasz, 2, 5, 10 zł na lody, ciastko, colę, chipsy, pizzę?  

     

     

    Co prędzej czy później kończy się oskubaniem ich portfela z większej czy mniejszej sumy pieniędzy. Często nie liczonej i często w ciągu jednego weekendu przekraczającej kwotę wypłacanego przeze mnie kieszonkowego. To jeśli chodzi o rodziców. Jeśli chodzi o dzieciaki – takie skubanie powoduje u nich błędny obraz rzeczywistości. Po co oszczędzać, po co zastanawiać się nad wydatkami? Jak dzisiaj wydam pieniądze, to jutro mama da kolejne do wydania. Hulaj dusza, piekła nie ma. A jako dorośli – prędzej czy później zdajemy sobie sprawę, że nikt nie dysponuje ciągłym zasobem nieograniczonej gotówki na przyjemności. Moje córki też już to wiedzą i swoje wydatki uzależniają od ilości posiadanych pieniędzy.
     

  • Planują wydatki. Jeśli marzy im się większy zakup – wiedzą, że muszą ograniczyć swoje koszty by uzbierać pieniądze, na coś droższego. W wyniku czego Paulina rok temu potrafiła oszczędzać kilka miesięcy – w tym miesiące wakacyjne – by odłożyć pieniądze na wymarzony telefon. Miała przed oczami cel – i dążyła do jego realizacji. I udało jej się to 🙂 Narzuciła sobie taką dyscyplinę finansową, która pozwoliła jej na realizację marzenia. Wiki też robi postępy. Coraz częściej woli uzbierać większą kwotę i kupić sobie fajniejszą zabawkę, niż wydać pieniądze na przedmiot za kilka złoty. 
     
  • Znają wartość pieniądza. Gdy dostaną ponadprogramowe 10 zł – potrafią się z nich faktycznie cieszyć. Wiedzą, że pieniądze nie spadają z nieba czy bankomatu, a my mamy także inne wydatki. Więc doceniają to co mają.
     
  • Stają się świadomymi konsumentami. Podczas zakupów porównują ceny. Kalkulują, co kupić, za ile i co dostaną w zamian. Potrafią myśleć – że wspólna składka da im dużą butelkę soku, a nie 2 małe. Zastanawiają się czy warto kupić firmowy produkt, czy jednak tańszy zamiennik. Skończyły się akcje w sklepie, że chcę mieć wszystko i od razu. Wiedzą jakimi pieniędzmi dysponują i zastanawiają się – na co chcą je wydać. I z tego co widzę – nie jest to częste zjawisko wśród rówieśników moich córek.

 

Wypłacanie kieszonkowego – oczami córek

 

Wbrew pozorom – wcale nie są aż tak zachwycone faktem, że mają kieszonkowe. Też obserwują rówieśników – i widzą, że inni rodzice pokrywają wszystkie zachcianki swoich dzieci. Widzą, że koleżanki – nie muszą liczyć się z pieniędzmi i nawet o nich nie myślą. Wychodząc z domu – po prostu dostają pieniądze od rodziców, albo rodzice pokrywają większość pomysłów dzieci. W porównaniu z nimi – u nas jest duża dyscyplina finansowa, a dziewczyny muszą myśleć o pieniądzach i zarządzać nimi. Wiedząc – że ich skarbonki mają dno i mogą świecić pustkami. 

Więc porównują się – i wychodzi im wyraźnie – że inne dzieciaki mają lepiej 🙂

 

Wypłacanie kieszonkowego – mały apel

 

Mam nadzieję – że ten artykuł – sprawi że zaczniesz myśleć nad wypłacaniem kieszonkowego dla swojego dziecka. A może nawet przekona Cię do tej opcji. Dzięki możliwościom obracania własnymi pieniędzmi – dzieciaki od najmłodszych lat – uczą się jaki wpływ mają pieniądze na ich życie. Jak podejmować decyzje i dysponować ograniczonymi środkami – przy całej gamie możliwości.


Ponadto – nadal twierdzę – że kieszonkowe to jedna z najlepszych i najłatwiejszych opcji nauki z zakresu edukacji finansowej.

Ja też za swoimi dziećmi   – bym w ogień skoczyła – nie oznacza to jednak, że muszę spełniać każdą ich zachciankę. I kieszonkowe jest granicą, głosem rozsądku – zarówno dla nich – jak i dla mnie. Z tego powodu naprawdę polecam wypłacanie kieszonkowego jako sposób na opanowanie podstaw z zarządzania pieniędzmi.

7 komentarzy

  • Już niedługo i mnie to czeka. Na razie dzieci są jeszcze za małe by dawać im stae miesięczne koszonkowe. Póki co praktykowana jest jeszcze skarbonka, w ktrej czasami dzieciaki faktycznie potrafią zgromadzic pokaźne środki 😉

  • Bardzo przydatny wpis! Dzięki, warto było go przeczytać 🙂 Mimo, że moje dziecko jest jeszcze za małe na kieszonkowe to na pewno rozważę ten temat i za jakiś czas będę musiała do niego wrócić

  • Zgadzam się. Ja sam wypłacam kieszonkowe od urodzenia dla każdego z moich dwóch chłopaków. Tylko że dostają je głównie w formie niezbywalnej – czyli srebrnych monetach. To ich uczy prawdziwej wartości pieniądza i niejako zmusza do oszczędzania. W tej samej postaci dostają ode mnie prezenty okazyjne. Starszy dostaje czasem gotówkę ale raczej trzyma ją w domu i nie wydaje. 

  • Moja córka jest jeszcze malutka, więc daleko mi do wypłacania kieszonkowego, ale zawsze myślałam, że będę dawać dziecku. Sama zaczęłam dostawać dopiero, gdy byłam nastolatką i byłam z tego zadowolona, chociaż nie musiałam tak odkładać na różne rzeczy. Uważam, że ważne jest, aby znać wartość pieniądza jednak nie można przesadzać, bo to też nie kończy się dobrze (wiem po swoim przykładzie). Pozdrawiam 🙂

    • Magda – a mogłabyś bardziej rozwinąć swoją wypowiedź? Jakie masz doświadczenia – i jak to na Ciebie wpłyneło? Ja gdy byłam dzieckiem – nie miałam własnych regularnych pieniędzy. Czasami rodzice coś tam odpalili – ale człowiek nigdy nie wiedział kiedy i ile. Zarządzać pieniędzmi zaczełam gdy byłam na studiach. I to jednak dość póżny okres. Wtedy na szczęśćie nie dawali kart kredytowych studentom 🙂 Jednak po czasie widze że miałam spore braki w zarządzaniu pieniędzmi. Dla moich córek – mam nadzieję – że nie bedzie to nic nowego 🙂 I wbrew temu co myślisz – całkiem fajnymi kwotami obracają – w setkach zł. Potrafią czekać na realizację marzeń. i ich zakupy z reguły sa przemyślane 🙂 

Skomentuj Magdalena Długaszek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *