POST DR DĄBROWSKIEJ

Post dr Dąbrowskiej- tydzień drugi

Post dr Dąbrowskiej – dzisiaj relacja z drugiego tygodnia i na koniec podsumowanie. Nie powiem – lekko nie było – ale ostatecznie – dałam radę – a to się liczy. Więc jeśli kogoś interesuje jak mi poszło w drugim tygodniu postu oczyszczającego – zapraszam do lektury

Post dr Dąbrowskiej – Dzień ósmy – środa

Staję na wagę – pokazuje zmniejszenie wagi o 2,1 kg. Tendencja spadkowa utrzymuje się dalej. Miło, nie powiem. Ciekawe, czy w tym tygodniu też 2 kg polecę. Dzisiaj dzień próby – urodziny Wiki…
10.00 Zaczynam być głodna – więc wypijam sok z pomidorów. Wartość energetyczna – 63 kcal.
11.00 Śniadanie – standardowo sałatka – tym razem z kapusty, ogórka kiszonego, papryki świeżej i rzodkiewki. Czyli sałatkowy mix – co znalazłam w lodówce – to pokroiłam i wrzuciłam do miski
13.30 Sok z buraczka
16.00 Obiad w domu. Po raz trzeci makaronowa cukinia z sosem. Im dłużej to jem – tym smakuje lepiej
22.00 Wróciłam z Kinder balu córki. I wytrwałam. Nie ruszyłam niczego. Ani napojów, ani słodyczy. Łącznie z pysznie wyglądającym tortem truskawkowym. W nagrodę piekę sobie 2 jabłka i zapijam sokiem z buraka. Dzisiaj byłam wielka ze swoim samozaparciem

Post dr Dąbrowskiej  – Dzień dziewiąty – czwartek

6.00 – od rana jestem głodna jak wilk. Pewnie przez te jabłka w nocy. Spałam jak dziecko i nawet nie wiem kiedy budzik zadzwonił. Aktualnie śpię po 7 godzin. Nie wiem czy to sprawka braku kawy, odsypiania Gry o Tron i zarwania pewnie miesiąca jeśli chodzi o sen, czy też po prostu postu.
8.00 Zjadam 3 marchewki – surowe oczywiście
10.30 Dalej jestem głodna. A od kilku dni – uczucie to nie towarzyszyło mi praktycznie wcale. Zaciskam zęby i piję sok z buraków. Ponadto odczuwam lekki ból ucha. Od 2 dni mam z niego wycieki. Zupełnie nowe zjawisko dla mnie. Może coś się oczyszcza? Mrowienie ust za to jest coraz mniejsze. Opryszczka też się nie pojawiła.
13.00 Zapijanie głodu wodą – sprawiło, że ustał. I nim się obudziłam – na obiad jem śniadanie. Tym razem monotematycznie – krojone pomidory z przyprawami. Cynamon to świetny dodatek także do surowych pomidorów. Dzięki niemu są bardziej słodkie. Idealne połączenie dla takiego łasucha jak ja
14.00 Sok z buraka. Kolejna słodka rzecz na tym poście 🙂
19.00 Obiad – po powrocie do domu nie mam nic w lodówce gotowego do spożycia. Ponadto trzeba ugasić kilka rodzinnych pożarów. Młodsza przynajmniej raz na 2 tygodnie ma najgorsze dni w swoim życiu. I to był jeden z nich. Kiedy najmniejsza krytyka czy ocena doprowadza ją do rozpaczy. Zanim się z nią uporaliśmy – z obiadu zrobiła się kolacja. Dzisiaj mam coś a’la groch z kapustą. Myślałam, że to wymyślone danie – ale jednak istnieje. I w wersji postowej – groch zastępuje kalafior. Wyszło bardzo dobre – te danie pomoże mi przetrwać kolejne tygodnie. Starsza spróbowała – i stwierdziła, że jednego dnia by na diecie nie przeżyła – zajadając przy tym wafel w czekoladzie. No nic. Ja trzymam się dalej. Posiłek był na tyle syty – że już nic nie jem do końca dnia. Przez cały dzień towarzyszy mi lekki ból ucha. Czuję, że mam w nim dużo wody, jakbym pływała i mi się nalało. Na szczęście póki co nie cierpię z powodu bólu zatok. A z tym bólem ucha sobie radzę bez prochów. Jest upierdliwy – ale delikatny

Post dr Dąbrowskiej – Dzień dziesiąty – piątek

Po tygodniu siostra stwierdziła, że podejmuje drugą próbę. Pierwsze 2 dni za nią. Tym razem bez rewolucji.
10-30 sok z buraków. Od kilku dni – sikam na różowo 🙂
12-30 śniadanie – coraz później je jem. Tym razem sałatka z pomidora, ogórka i cebuli. Coraz bardziej mi smakują takie dania.
16.00 na obiad zjadam kalafior z kapustą kiszoną. Reszta rodziny wcina pysznie pachnące gofry. Mam pierwszy kryzys jedzeniowy. Też chętnie skubnęłabym takiego gofra. Opieram się pokusie piekąc 2 jabłka z cynamonem.
20.00 przygotowuje sałatkę dla reszty części rodziny. Z makaronem, majonez i świeżymi wiejskimi jajkami. Ich zapach jest obłędny. Coraz trudniej jest na poście albo ja właśnie przeżywam godziny załamania. Ostatnią siłą woli powstrzymuje się od choćby uszczknięcia okruszka. Zjadam warzywną kolację i kończę ją połówką grejpfruta.
22.00 sok z pomidorów dla mnie. Reszta wcina sałatkę. Najtrudniejszy dzień przetrzymałam. Lekko nie było. Jestem dumna z siebie – dałam radę

POST DR DĄBROWSKIEJ1

Post dr Dąbrowskiej – Dzień jedenasty – sobota

9.00 Śniadanie. Sałatka pomidory z cebulką. Ją zawsze lubiłam i póki co nic się nie zmieniło, więc często gości u mnie na talerzu
11.00 połówka grejpfruta. Udało mi się kupić super dojrzałego i słodkiego. Miodzio
14.00 Smażę naleśniki dla wszystkich. A dla siebie mam resztę kalafiora z kapustą kiszoną. Do smaku można się przyzwyczaić, a głód likwiduje skutecznie.
17.00 Wyprawa do kina. Tym razem daję radę bez napoju gazowanego, kawy czy nachosów. Te ostatnie lubię najbardziej. Jestem dzielna – w kinie wypijam jedynie butelkę soku z buraka
23.00 Po 2 seansach jestem w domu. Nie mam ochoty na obfitą kolację, więc pije jedynie sok z pomidorów i kładę się spać

Post dr Dąbrowskiej – Dzień dwunasty – niedziela

9.00 wstaję i staję na wagę. Od początku diety zrzuciłam dokładnie 2,9 kg. Myślę, że dobry wynik. I motywacja do przetrzymania kolejnego dnia. Ponadto znowu ćmią mnie uszy. Mam nadzieję, że to oznaka tego, ze mój organizm się leczy. Nie będę mu przeszkadzać – postanawiam – że póki odczuwam ten ból – będę na diecie. Chcę czuć się lepiej i być zdrowsza. A skoro to właśnie warzywa pomagają – niech tak będzie. Wczorajszy kryzys już za mną.
10.00 śniadanie – sałatka z sałaty, pomidora, ogórka i cebuli. Zjadam całą miskę. I jeszcze pół grejpfruta.
12.00 sok z buraka
14.00 obiad dla wszystkich – ale nie dla mnie. Tym razem kurczak z ziemniakami i fasolką szparagową. Nawet na tą ostatnio patrzę z tęsknotą. I tylko patrzę. Dla mnie jest zupa z kalafiora i brokułów oraz innych warzyw typowych dla zupy
16.00 sok z pomidora. Coś czuję, ze nawet po poście sok z buraka i pomidorów trafią na stałe do mojego menu
20.00 2 pieczone jabłka z cynamonem. Bardziej z rozsądku niż głodu. W końcu coś przekąsić na koniec dnia wypada.

Post dr Dąbrowskiej – Dzień trzynasty – poniedziałek

10.00 Wczoraj dowiedziałam się – ze siostra znowu odpadła. Poległa – dla zrazów 🙂 I utraty wagi. Dla niej aktualnie to minus, a nie plus. Wystraszyła się, że bardziej zjedzie i odpuściła. Więc znowu zostałam sama. Ja trwam. Na wadze – to samo, co wczoraj. Dzisiaj głodu nie odczuwam. Jestem już od 4 godzin na nogach i nie czuję się głodna. Pewnie zaraz wypiję jakiś sok z rozsądku. Nie mam też żadnych zajawek na jedzenie. W pracy znacznie łatwiej przetrzymać post, niż w domu. Dzisiaj zauważam, że nawet zatoki mi nie dokuczają. I od 10 dni nie używałam żadnych leków z ibuprofenem. To chyba mój rekord życiowy od dłuższego czasu. Same ziołowe – nigdy nie pomagały. Mam nadzieję na zdrowe zatoki. I dla nich postaram się wytrzymać jak najdłużej
13.30 Zjadam śniadanie Sałatka z sałaty, cebuli, pomidora i ogórka. Z dużą ilością pieprzu i soli. Do tej pory nie czułam, że jestem głodna. Mój żołądek chyba coraz później się budzi. Sałatkę zapijam sokiem z buraka
17.00 Z przyczyn ode mnie niezależnych – obiad później niż zwykle. Zupa- krem z kalafiora i brokuła. Chyba za to lubię tą dietę – nie muszę non stop stać przy garach. Tu surowizna w cenie. Czyli to co tygryski lubią. najbardziej. Obiad zapijam 100% kawą z cykorii. Nie wiem czy w efekcie 2 -tygodniowego odwyku od kawy czy właściwości cykorii dostaję kopa lepszego niż po kawie. Trzyma mnie do 1 w nocy – i zasnąć nie mogę.
21.00 Zjadam 3 jabłka. Jedno na surowo, 2 pieczone. Wiem, powinny być 2, jednak ulegam pokusie i zjadam jedno więcej niż powinnam. To ostatni mój posiłek dzisiaj. Coraz mniej jem.

Post dr Dąbrowskiej – Dzień czternasty – wtorek

Od rana chce mi się pić. Wczoraj zapomniałam nawodnić organizm i dzisiaj czuję, jak się  tego domaga. Staję na wagę. Ważę o 3,3 kg mniej niż na początku diety. Dalej chudnę, jednak wolniej niż w pierwszym tygodniu.
8.00 wypijam kubek kawy z cykorii – smakuje wybornie. Tego mi najbardziej na początku brakowało na poście Dąbrowskiej. Mimo że mam yerba mate, to jednak kawa w pracy od rana – to podstawa. Poszukam jeszcze czarnej soli. Podobno dzięki niej można uzyskać smak jajek. Które od kilku dni chodzą za mną.
10.00 sok z buraka
12.30 śniadanie – znowu późne. Sałatka warzywna z ogórka, pomidora, cebuli i sałaty. Takie kombinacje smakują mi najbardziej. Swoją drogą coraz szybciej się najadam coraz mniejszymi porcjami. Obok stoi ciasto 3 Bit. Zupełnie nie robi na mnie wrażenia.
14-30 sok z pomidorów. Dzisiaj w pracy do 16-30. Więc jeszcze kilka godzin przede mną
17-30 obiad – zupa, ta sama co wczoraj. Zjadam miseczkę, dopycham połówką grejpfruta. Do końca dnia już niczego nie ruszam. Nie czuję potrzeby jedzenia. Ogromna zmiana porównując z kilkoma dniami wcześniej

Post dr Dąbrowskiej – podsumowanie po 14 dniach

Na razie post dr Dąbrowskiej przechodzę na spokojnie. Głód nie jest uczuciem, które mi towarzyszy każdego dnia. Teraz bardziej zaczynam odczuwać niechęć do jedzenia niż chęć zjedzenia czegokolwiek. Za to mój organizm dopomina się o napoje. Chyba po tylu latach potrafię w końcu odróżnić chęć picia od chęci jedzenia. Piję znacznie więcej niż przed postem.
Ze zmian zdrowotnych – stawy dalej odczuwam. Może nie tak dotkliwie jak wcześniej – ale to może wynikać z braku drastycznych zmian w pogodzie. I bez diety potrafiłam mieć dni czy tygodnie spokoju. Łokieć ma normalną skórę. Delikatna i bez jakiejś warstwy zrogowaciałego naskórka. Mam też dużo mocniejsze paznokcie.
Od ok 10 dni nie jem tabletek z ibuprofenem na zatoki. To jest duża zmiana. W tym temacie potrafiłam wcinać duże opakowanie w ciągu miesiąca – i statystycznie wychodziła tabletka dziennie. Z ucha mi coraz mniej leci i już mi nie dokucza. Za to potrafię mieć katar 🙂 Co wcześniej się nie zdarzało. Może jednak będzie dobrze po tej diecie?? Innych zmian nie zauważyłam

Post dr Dąbrowskiej – Waga

Ze zmian wagowych – schudłam 3,3 kg od początku postu. Jak dla mnie dobry wynik po 14 dniach. Tym bardziej – że wcześniej nigdy żadnych diet nie stosowałam. Jedynie post przerywany. Na razie jestem po kryzysie – gdzie myślałam – że nie dam rady. Ostatnie dni za to totalny luz. Jakby inne jedzenie niż warzywa i 2 owoce (cytryny nie przemawiają do mnie) nie istniało, albo nie było jadalne 🙂 Może leżeć, inni mogą wcinać – na dzień dzisiejszy – nie rusza mnie to. Szczególnie jeśli są to słodycze. Z wysokobiałkowymi produktami – gorzej.
Ze zmian w samopoczuciu – nie odczuwam niczego. Ani spadku formy, ani polepszenia. Jest tak, jak było. Nie mam niesamowitej energii, ale też i mnie nie muli 🙂 Lenia mam też takiego samego jak zawsze 😉 Procesy myślowe w normie. Reagowanie na bodźce też.
Jeśli chodzi o dietę – to planuję wytrzymać kolejny tydzień. A potem zobaczymy, jak się będę czuła i co dalej się będzie działo. Może ulegnę, może nie. Tak czy inaczej – trzymajcie kciuki

3 komentarze

  • Jesteś wielka!!! Gratuluję wytrwałości i samozaparcia.
    Mam hashimoto i próbowałam raz tego postu dla poprawy zdrowia. Zaczęłam rano… a wieczorem skończył się taką migreną, że płakałam z bólu i bardzo wymiotowałam. Myślę, że to zbieg okoliczności, bo nie raz nic nie jem pół dnia i tak nie reaguję na głód. Jednak nie mogę się zabrać za to po raz drugi. Szacun!

    • Dzięki. Piąty tydzień już leci. Sama nie myślałam, że dam radę. Ale ostatnio nie mam ciągot – i jakoś tak łatwiej na tym poście 🙂 Aż dziwnie łatwo. A co do Twoich objawów. To mimo wszystko mogła być ta dieta. Szczególnie jeśli pijesz kawę z mlekiem i ją odstawiłaś. Siostra też miała paskudne początki i zrezygnowała. A u nas w rodzinie – to z niej jest spec dietowy 🙂 Ja odpadałam przed startem. A tym razem daję radę – bo chcę mieć lepiej funkcjonujące zatoki i stawy. I to mnie mobilizuje do dalszego postu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *