Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu
Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu?

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu? Właśnie zaczyna się styczeń – który po szaleństwach w grudniu – w wielu domach potrafi być trudnym miesiącem pod względem finansowym. Stąd dzisiaj – w ramach Elementarza Oszczędnego Rodzica – kolejny wpis z serii, jak ograniczać wydatki. Nie tracąc nic na jakości, a często zyskując na zdrowiu. I dzisiaj – jak widzicie na tapetę idzie jedzenie. 

O tym jak oszczędzać na jedzeniu – już kilka razy pisałam na blogu. Jednak temat jest na tyle szeroki – że dalej mam pole do popisu. A wcześniejsze wpisy  – to dopiero wierzchołek góry lodowej, z którym chcę się zmierzyć. I Was oczywiście zachęcam do tego samego.

A na początek – przypominam treści na blogu, które już poruszały temat ograniczania wydatków na jedzeniu:


Oszczędzanie pieniędzy – praktyka w rodzinie Mamonikówczyli co my faktycznie robimy, na czym oszczędzamy i na co przeznaczamy te zaoszczędzone pieniądze

Jedzenie – jak na nim zaoszczędzić – kilka patentów dla osób, które chcą i które potrafią wygospodarować dodatkową przestrzeń na zapasy

Oszczędne zakupy spożywcze – jak je robić – 24 podpowiedzito jak się odżywiamy i ile wydajemy uzależnione jest od tego, na co wydajemy pieniądze. A to artykuł, z radami – jak nie dać się nabrać na sztuczki marketingowe


Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – obiady w pracy

Jeden z najprostszych i najłatwiejszych sposobów do wdrożenia – dający realne oszczędności w skali miesiąca. Zasada jest prosta – zamiast gotowych posiłków kupowanych w pracy – zabierasz takie z domu. Jeśli w pracy masz dostęp do mikrofali – jesteś podwójnie wygrana – przynieść do pracy możesz każdy obiad.  Ile w ten sposób możesz zaoszczędzić? Zależy od miejscowości, w której mieszkasz i pracujesz. Kwoty oszczędności wyliczę na własnym przykładzie i cenach jakie są u mnie.

elementarz-oszczednego-rodzica


Dzisiejszy artykuł Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu?  powstał w ramach cyklu  Elementarz Oszczędnego Rodzica. W ramach cyklu poruszamy z Agnieszką prowadzącą blog Rodzina na Kredyt tematy bliskie każdemu z rodziców. Chcemy podpowiedzieć, doradzić, zainspirować. Przeżyć rok nie wydając majątku tam – gdzie nie jest to potrzebne. Lub odpowiednio przygotować się wcześniej do ważnych momentów w życiu każdego rodzica. 

U nas – zamówienie gotowego domowego obiadu (jedno danie) z dowozem to koszt 8 zł. Gdy w pracy chcemy zjeść pizzę czy kebaba kwota dochodzi do 10 – 15 zł na osobę. No ale dla prostszych wyliczeń załóżmy – że jemy tylko obiady domowe. I załóżmy – że w każdym miesiącu jesteśmy 20 dni w pracy. W ten sposób rachunek jest prosty:

8 zł x 20 dni = 160 zł – i to na wsi – gdzie koszty życia i wyżywienia są zwykle dużo tańsze. Przy 2 osobach pracujących – mamy już 360 zł miesięcznie.

A tu kolejne stymulacje – gdy obiady w pracy są droższe niż u mnie:
10 zł x 20 dni = 200 zł
15 zł x 20 dni = 300 zł
20 zł x 20 dni = 400 zł

Aby mieć te pieniądze w kieszeni – wystarczy zabierać obiady z domu. Tak czy inaczej gotujecie obiady w domu. Przynajmniej u mnie tak jest. I wszystko, co należy zrobić – to zwiększyć porcje przygotowanych posiłków. Aby w ten sposób można było je zapakować na drugi dzień do pracy. Więcej czasu zasadniczo to nie pochłonie, a koszt takiego obiadu będzie znacznie mniejszy. Kupowanie półproduktów zawsze wychodzi taniej, niż gotowych dań. 

Stosowanie tej zasady u nas sprawia – że ja na posiłki w pracy wydaję miesięcznie ok 100 zł, a zwykle znacznie mniej. Czyli mam zaoszczędzone w skali miesiąca minimum 60 zł. W skali roku – robi się z tego kwota 720 zł. A to już są pieniądze, dla których warto zaplanować posiłki do pracy wcześniej.


Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – kawa

Mam ten komfort – że u mnie nie ma pokus tego typu. Nie ma w drodze do pracy kawiarni czy stacji benzynowej z kawą. Nie ma nawet automatu do kawy w pracy. Dzięki czemu – kawę piję przyrządzoną samodzielnie w domu lub w pracy. I oszczędzam. Czy mi się to podoba – czy nie (oczywiście że mi się podoba :)).

Znam jednak wiele osób – które gotową kawę kupują na stacjach benzynowych, barach, kawiarniach. Koszt takiej kawy – to minimum 8 – 10 zł. Sama poczułam wagę tych złotówek podczas wakacji. Gdzie nie zawsze był czas i miejsce do przygotowywania kawy osobiście. A pobudzenie od rana i w trakcie dnia było wskazane. Kupując tylko jedną kawę na mieście – w dni pracujące – po raz kolejny wydajemy ok 160 zł. W skali roku – robi się z tej kwoty 1920,00 zł. A te wydatki przecież łatwo ograniczyć bez wpływu na ilości wypijanej kawy. Zamiast jednorazowego kubka na stacji benzynowej – można się zaopatrzyć w kubek termiczny – i kawę – taką jak się lubi – przygotowywać w domu. Przy 2 osobach oszczędzających na kawie w ten sposób – po roku stać Was na własny ekspres do kawy.

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu kawa

Tym bardziej że 0,5 l kawy przygotowanej samodzielnie w domu to góra 2 zł. Na podstawie szczegółowych wyliczeń – na które akurat natknęłam się na Instagramie (jak ja lubię takie „przypadki”). Szczegóły na profilu Arek&co. O ograniczaniu śmieci i wpływie na środowisko – nawet nie wspomnę. Jestem radykałem w tym względzie. I dla mnie codzienna kawa na stacji benzynowej to żaden szpan. Raczej brak dyscypliny i odpowiedzialności. 

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – pozostałe napoje

Kawa to tylko początek. Teraz warto przyjrzeć się temu co pija Twoja rodzina w pracy, szkole i domu. Zdrowiej i taniej będzie zamienić wszystkie napoje gazowane i niegazowane – także butelkowaną wodę mineralną na wodę z kranu. Jeśli wiesz – że jest złej jakości – dokupujesz odpowiedni filtr do wody. I przechodzisz na soki i napoje własnej produkcji. Czy to woda z cytryną czy kompoty z owoców, czy świeżo wyciskane soki. Będą zdrowsze i lepsze dla Twojego portfela. We wpisie o naszych sposobach na oszczędzanie znajdziecie wyliczenia – z których wynika, że 2 bidony z wodą z cytryną do szkoły dla córek – to oszczędność rzędu 70 zł/miesięcznie. Zamiast kupowanych w sklepie napojów czy wód mineralnych. Dzięki temu – stać nas na każdą wycieczkę córek. Tym bardziej – że do domu również nie kupujemy gotowców. I oszczędności rosną o minimum kolejne 45 zł/ miesięcznie

Jeśli chcesz wiedzieć o każdym nowym wpisie na blogu – podaj swój e-mail w formularzu pod komentarzem i zaznacz haczykiem okienko POWIADOM MNIE O NOWYCH WPISACH. 

A jeszcze lepiej dołącz do czytelników newslettera:

Zgadzam się z Polityką Prywatności

Podliczając ograniczanie wydatków na kawie, napojach i obiadach w pracy – wychodzi ok. 350 zł miesięcznie. Za taką kwotę odkładaną przez cały rok – można zorganizować fajny wyjazd rodzinny na kilka czy kilkanaście dni. A my przecież dalej jemy i pijemy. I to z reguły równie smacznie, a często bardziej zdrowo. Więc wszystko jest kwestią priorytetów. I tego na czym nam zależy bardziej – kawie z Orlenu czy Starbucksa – czy odłożonych pieniądzach na realizację marzenia. Życie to sztuka wyborów. I to wcale nie tych wielkich i radykalnych – ale właśnie takich małych, z pozoru nic nie znaczących. Jednak, gdy dodamy je do siebie – maja sporą moc – i potencjał finansowy.

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – zjadaj, to co masz, zanim znowu coś kupisz

A teraz z ręką na sercu  szczerze sama przed sobą – przyznaj się, ile jedzenia marnujesz i ląduje w koszu na śmieci lub klozecie? Na wsi pod tym względem jest łatwiej. Z organicznych niejadalnych resztek zrobisz kompost. Stary chleb czy nadmiar ugotowanych ziemniaków oddasz kurom. Tu obieg żywności nie kończy się na człowieku. Łatwiej wykorzystać nadmiary, czy przeterminowane produkty. Choć bez względu na miejsce zamieszkania wyjadanie wszystkiego z lodówki- przed kolejnymi zakupami – przynosi realne oszczędności w miesiącu. Wyrzucenie kilku jogurtów – to 5 -10 zł. Resztek sera czy wędlin – kolejne 10 – 20 zł. Całych przeterminowanych produktów – kolejne kwoty. I się zbiera. Dlatego dobrym sposobem na ograniczanie wydatków na żywność jest przegląd lodówki i szafek i wyjadanie zapasów. Oraz przetwarzanie pozostałości z obiadu – na kolejny obiad czy zakąski. Przykłady? Proszę bardzo:

  • Nadmiar gotowanych ziemniaków – kopytka
  • Warzywa i mięso z rosołu – sałatka lub galaretka
  • Rosół – baza pod kolejną zupę
  • Kotlety wszelkiej maści – porcja mięsa w zupie czy daniu jednogarnkowym
  • Makaron ugotowany do zupy – spaghetti następnego dnia
  • Kanapki, które nie zostały zjedzone w szkole lub pracy – tosty na kolację

I takie przykłady można mnożyć. Więc zanim udasz się na kolejne zakupy – wykorzystaj to co masz. Spraw, by lodówka i zamrażalnik świeciły pustkami. Wyjadanie zapasów i nie dopuszczanie do ich zmarnowania – to często naprawdę duże sumy w miesięcznym budżecie.

Ale skoro Ci nie zależy – to od razu wyjmij 50 zł z portfela i je spal. Tak dobrze czytasz – niech płoną! Bo dokładnie to samo robisz wyrzucając żywność. Wierz mi – po zakupach już nie spojrzysz na zalegające resztki w lodówce. No może jedynie by sprawdzić, czy się przeterminowały i można je w końcu wyrzucić. 

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu - pusta lodówka

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – planuj posiłki i zakupy

Po pracy szybko biegniesz do sklepu i jednocześnie zastanawiasz się, co zrobić na obiad. Pomysłów masz kilka i na żaden nie jesteś ostatecznie zdecydowana. W końcu stajesz przed sklepowymi półkami i wybierasz rzeczy do kupienia. To, tamto i jeszcze jeden czy dwa produkty. Chwilę myślisz i próbujesz sobie przypomnieć, co jeszcze było potrzebne do danego dania i które z potrzebnych produktów masz w domu.

I albo kupujesz wszystkie – albo zgadujesz na chybił – trafił. Po powrocie do mieszkania okazuje się – że znowu masz wszystkiego nadmiar. I już widzisz, że nie dacie rady tego przejeść. Albo brakuje Ci połowy – i nie masz pomysłu – czym tą połowę zastąpić. W związku z czym albo znowu biegniesz do sklepu – lub wysyłasz tam któregoś z domowników i koszty przygotowania posiłku rosną.

A nie prościej byłoby usiąść z domownikami raz w tygodniu i rozplanować obiady – a także zakupy do nich? Na spokojnie zrobić inwentaryzację produktów spożywczych, które są już kupione i czekają na zjedzenie i tych, które faktycznie trzeba kupić? Łatwiej, bez stresu i z zyskiem dla budżetu. Jednak tutaj często jest tak samo jak z oszczędzaniem. Wiadomo – że warto to robić, ale zawsze znajdzie się jakieś ALE. Przynajmniej statystycznie tak to wygląda.

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – określ tygodniowy budżet na jedzenie

To jest świetny patent na poskromienie potrzeby kupowania wszystkiego, co zobaczymy w sklepie. I sprawdzi się nie tylko w kwestii oszczędzania na jedzeniu. Na czym polega? Obliczamy – ile chcemy wydać pieniędzy na jedzenie w ciągu miesiąca. Pieniądze te dzielimy na tygodnie. Wypłacamy tygodniówkę i postaci gotówki – i wkładamy ją do koperty. Przez cały tydzień – możemy wydać środki tylko z tej koperty. Karty chowamy w domu, tak, aby nie było możliwości użycia ich w sklepie. I w ten sposób skutecznie trzymamy budżet żywnościowy w ryzach. I nie pozwalamy mu się rozjechać. 

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu – tanie gotowanie

Chodzi po prostu o dostosowanie menu do pory roku i korzystanie z warzyw i owoców w sezonie. Nikogo chyba nie dziwi fakt, że truskawki najtańsze są w maju i czerwcu, a śliwki i kalafior we wrześniu czy październiku. Więc dobrym patentem jest bazowanie na sezonowych produktach podczas gotowania. I kupowanie ich wtedy – gdy są najtańsze. Jeszcze lepszym jest robienie zapasów z nich wtedy – przetworów czy mrożonek. 

Jak ograniczyć wydatki na jedzeniu -domowe przetwory

A Ty? Masz swoje patenty na ograniczanie wydatków na jedzeniu nie tylko w styczniu? O których być może nie wspomniałam tutaj. Podziel się i zostaw komentarz. 

8 komentarzy

  • Ja mam problem z oszczędzaniem na jedzeniu i tu nawet nie chodzi o wyrzucanie bo wyjadamy wszystko z lodówki ale o kupowanie czegoś czego wcześniej nie jedliśmy a chcielibyśmy spróbować np. sushi, ślimaki, różne orzechy, perliczkę, kaczkę, sarninę, dziczyznę itp. Problemem są też słodycze, które lubimy zjeść do kawy (choćby jakiś wafelek itp.) oraz gotowce w postaci pizzy gdy któreś z nas nie rozmrozi mięsa na obiad.

    • Ola – to dla Ciebie dobrym patentem będzie ustalenie tygodniówki na żywność. I w ciągu tego tygodnia – kupujesz 1 – 2 nowości, które chcesz spróbować – a które wiadomo tanie nie są. A potem przez kilka dni – jesz tanie obiady 🙂 Typu zupy z zapasów w domu, wątróbka (jak lubicie), naleśniki czy inne dania bezmięsne typu ziemniaki z sadzonymi jajkami. W ten sposób – nie przekroczysz zaplanowanej kwoty – i dalej będziesz mogła próbować nowych, mniej lub bardziej egzotycznych dań. Bez przekraczania swojego budżetu

      • Dzięki 🙂 właśnie limity tygodniowe stosuję i w tym roku je powiększyłam odrobinę ze względu na rosnące ceny art.spożywczych. Tak zdecydowanie muszę robić trochę więcej obiadów tańszych typu zupa i placki, zupa i naleśniki itp. Podrobów niestety ale ja nie tknę od dziecka już tak mam że nawet patrzeć na nie nie mogę.

  • Dzieki za rady. U nas na etapie planowania posilkow przegladamy gazetke promocyjna z supermarketu i staramy sie korzystac z promocji. Kupujemy takze wiele produktow bez marki (marka danego supermarketu) bo jakosc jest porownywalna a cena nizsza. Do sklepu chodzimy tylko i wylacznie z lista na zakupy i bez dziecka (zawsze wyprosi jakas czekoladke albo batonik)

    • Asia – super patent z tymi gazetkami. Faktycznie fajny sposób na dodatkowe oszczędności. I tak zakupy z dziećmi i u nas zwykle zawyżają paragon 🙂 Choć za wybrane zabawki w 90% i tak same musza płacić.

    • Ja również listę zakupów tworzę z gazetkami w ręku. Przy zakupach pokazuję kartę Biedronki lub w Kauflandzie (payback). Na karcie Paybacka zbieram przy okazji punkty którymi płacę za paliwo w BP, tu z kolei posiłkuję się ekuponami np. 500 punktów za zakup min. 15 litrów paliwa. Wychodzi, że z 1 raz w miesiącu jak tankuję to mam ok 20-30 zł z paragonu zapłacone punktami. Ktoś powie grosze, nie opłaca się a ja powiem że grosz do grosza i będzie…..
      Kiedyś miałam jeszcze kartę do Tesco ale to drogi sklep i przestałam tam zakupy robić.

  • Jeśli masz w pracy dostęp do mikrofali to nie zyskujesz podwójnie – wręcz odwrotnie – niszczysz w jedzeniu to co wartościowe. Nie odczujesz tego od razu, ale z czasem. Poza tym czas spędzony na gotowaniu obiadów na następny dzień lepiej poświęcić na zabawę z dzieckiem lub spędzić go z partnerem.

    • TS- wszystko jest kwestią priorytetów 🙂 I jeśli tak wyglądają Twoje – to ok. A swoją drogą moje dzieciaki lubią ze mną gotować, a jeśli nie gotują, to i tak ten czas często wykorzystujemy na wspólne rozmowy na najróżniejsze tematy 🙂 Z partnerem też można spędzać czas i gotować 🙂 A nawet zmywać 😀 I jeszcze to lubić 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *