Budżet domowy – zakładam – że skoro czytasz tego bloga – to mniej więcej orientujesz się co to jest budżet domowy. I co ważniejsze – co się dzieje z Twoimi pieniędzmi w ciągu miesiąca.
Prawda jest taka – że aby wiedzieć jak gdzieś dojść – trzeba wiedzieć, gdzie się stoi. I w życiu i w finansach. Przykład – jeśli marzą Ci się rodzinne wakacje za granicą – musisz wiedzieć jakiej kwoty potrzebujesz na ten cel. Jeśli przekracza ona Twoje możliwości w danym miesiącu – masz 2 możliwości – wziąć kredyt na ten cel (czego absolutnie nie polecam) lub zacząć odpowiednio szybko odkładać pieniądze. Nie tylko odpowiednio szybko – ale i w odpowiedniej ilości. Jak masz to zrobić – jeśli nie wiesz jakie są Twoje stałe wydatki? Ile wydajesz na żywność, ile na prąd, gaz, wodę, samochód i tak dalej? A ile na mniejsze czy większe przyjemności – z których w mniejszym lub większym stopniu jesteś gotowa zrezygnować dla większego celu?
To samo z ratą kredytu – jak masz spłacić te dodatkowe obciążenie – skoro nie wiesz, gdzie wędrują Twoje pieniądze i nie masz nad nimi kontroli
A dzieciaki – dzieciaki w każdym wieku po prostu naśladują nas dorosłych. Skoro rodzic – przez wiele lat największy guru – nie wie gdzie umykają mu jego pieniądze – to widocznie tak ma być . Skoro mama w sklepie dokonuje spontanicznych zakupów – bo coś jej wpadło w oko – to co mi mówi, że ja mam odkładać pieniądze na większą/droższą zabawkę. Ona nie odkłada – tylko kupuje tu i teraz. Więc ja też mogę. Skoro rodzice stękają, że nie wiedzą gdzie podziały się ich pieniądze i ile wydali – to można tak żyć i nie trzeba wiedzieć jakimi drogami chodzą pieniądze. Czyli ja też nie muszę tego wiedzieć. Są starsi, mądrzejsi, zarabiają kupę (jak na skalę dzieci) pieniędzy i żyją. A jak brakuje – zawsze lecą do banku i dostają 🙂
Budżet domowy – jak zapoznać z nim dzieci
Nie masz wyjścia. Jeśli chcesz wychować dziecko na odpowiedzialnego finansowo dorosłego – musisz zacząć od siebie. Bo dzieciaki uczą się przez naśladownictwo. Jeśli widzą, że zbierasz rachunki i co kilka dni czy raz w tygodniu wklepujesz je w formularz na komputerze – przyzwyczajają się do myśli – że tak po prostu się robi.
Jeśli słyszą od Ciebie na zakupach (przy okazji zapraszam do wpisu jak ogarnąć dzieci podczas zakupów)- że nie kupisz sobie ulubionego kremu w promocji – bo wykorzystałaś już w tym miesiącu pieniądze na ten cel -też trafiasz do nich z jasnym przesłaniem. Albo, że macie pieniądze na dodatkowy wypad do kina – bo wydaliście na ubrania mniej niż planowaliście – to też wiedzą – po co to robisz i co Ci to daje.
Jasne – możesz i powinnaś wspierać ich rozwój poprzez gry ekonomiczne czy pogadanki. Ale najwięcej dzieciaki chłoną – patrząc na to jak Ty sobie radzisz w danej sytuacji. I chcąc nie chcąc – będą w dorosłym życiu w dużej części i często nieświadomie powielać Twoje zachowania
Budżet domowy – a po co on komu?
Chcesz wytłumaczyć kilkuletniemu dziecku po co Waszej rodzinie budżet domowy?
W takim razie użyj porównania do czegoś – co dziecko doskonale zna.
Wyobraź sobie, że masz pieska – słodkiego szczeniaka. Ale strasznie rozbrykanego. I tego pieska wzięłaś na spacer – bez smyczy i kagańca. Jak myślisz jak będzie zachowywał się Twój pupil?
Będzie grzecznie szedł tam gdzie sobie zażyczysz? Czy może każdy człowiek, kot czy śmietnik w okolicy będzie zaprzątał jego uwagę.
Tak masz rację – będzie biegał tam, gdzie mu się żywnie podoba. A co Ty będziesz robiła? Biegała za nim. To Twój piesek będzie decydował, gdzie pójdziecie i co zrobicie. W którymś momencie może wybiec nawet na ulicę pełną rozpędzonych samochodów.
Dlatego przed spacerem – ubierasz mu kaganiec i smycz – tak abyś to Ty decydowała o tym gdzie pójdziecie i jak będziecie się bawić.
To samo jest z pieniędzmi. Jeśli nie masz dla nich odpowiedniego kagańca i smyczy – robią co chcą. Tu wydasz na lody, tam na słodycze – a potem nagle okazuje się że brakuje Ci kasy na zabawkę, o której marzysz. I za którą oddałabyś znacznie więcej niż kilka porcji lodów. Przez co to pieniądze decydują o tym na co Cię stać – a nie Ty o tym, na co chcesz je wydać. Czyli tak jak z tym psem Ty biegasz za kasą – a nie pieniądze za Tobą.
I takim kagańcem dla Twoich pieniędzy jest budżet domowy.
Zanim je dostaniesz – już planujesz na co je wydasz – i sprawdzasz – czy te pieniądze, które posiadasz wystarczą Ci na Twoje plany. Dzięki temu to Ty decydujesz gdzie mają pójść – a nie biegasz za nimi i co chwila zastanawiasz się gdzie uciekły albo się schowały
Ze starszymi dziećmi rozmowa jest dużo prostsza. Im już jesteś w stanie wytłumaczyć skąd biorą się pieniądze, co to są wydatki stałe – które Twoja rodzina ponosi zawsze. Co to są wydatki okresowe, nieplanowane, awarie i jak wpływają na stan Waszego budżetu. Jak się do nich przygotować i jak je zaplanować.
I jak dobrze w tej roli sprawdza się budżet domowy.
Jeśli prowadzisz taki budżet – jesteś w stanie dziecku powiedzieć, ile potrzebujecie pieniędzy na przybory szkolne, ile na zabawki, ile na wycieczki szkolne i tak dalej. Jak to planujecie, dzielicie i sprawdzacie, ile w danym miesiącu możecie wydać pieniędzy – aby na wakacje za pół roku też wystarczyło.
Jeśli macie wspólny cel – to i dzieciaki bardziej uważają czego sobie życzą. Potrafią prędzej sobie czegoś odmówić i nie naciągać Ciebie na dodatkowe zakupy w sklepie
Budżet domowy – jak oswoić z nim dzieci
Naszym życiem rządzą nawyki. Jest tak wiele badań potwierdzających tą tezę – że tutaj nie będą z nią polemizowała i jej podważała. A nawyki sprawiają – że na ściśle określoną sytuację – reagujemy w ściśle określony sposób. I co gorsza – wielokrotnie robimy to nieświadomie.
Jest jeszcze jedna dobra lub zła informacja. Wiele z naszych nawyków pochodzi z czasów dzieciństwa – i nawet w życiu dorosłym – gdy chcemy coś zmienić – naprawdę ciężko się z nimi walczy.
Dobra wiadomość jest taka – że umiejętnie wykorzystane – są niezłą pomocą w wychowywaniu dzieci.
Dlatego jeśli chcesz – aby Twoje dziecko miało kontrolę nad swoimi pieniędzmi wykształć w nim nowe nawyki.
Od momentu kiedy dość dobrze umie dodawać i odejmować do 100 – czyli ok 2 – 3 klasy szkoły podstawowej – zmobilizuj je do prowadzenia własnego budżetu domowego.
To nie ma być jakaś rozbuchana forma. Po prostu niech ma zeszyt, w którym będzie notować wszystkie pieniądze które dostało i które wydało w ciągu miesiąca. I na koniec ma sprawdzić czy kasa w skarbonce zgadza się z tą w zeszycie.
Takie systematyczne i proste działania naprawdę wiele dobrego są w stanie zrobić w edukacji finansowej dziecka.
Na początku nie będzie łatwo. Dlatego możesz je zmobilizować – np. dodatkową dychą do kieszonkowego za systematyczne uzupełnianie budżetu.
Możesz też zastosować metodę rodziców Michała Szafrańskiego (jak widać po latach – świetnie się sprawdziła) – czyli jeśli dziecko nie prowadzi notatek ze swoich przychodów i wydatków – nie otrzyma kieszonkowego w następnym miesiącu.
Możesz też raz na kilka dni siadać razem z dzieckiem i wspólnie uzupełniać jego i swój budżet 🙂
A może masz inny sprawdzony sposób? W każdym razie – nie ważne jak – ważne aby było skuteczne i działało. Czyli aby dziecko miesiąc w miesiąc prowadziło zapiski na temat swoich wydatków i dochodów. Niech też ma pojęcie jakimi pieniędzmi obraca i ile wydaje.
Budżet domowy – nasze początki
Być może czytacie ten artykuł i myślicie sobie – to nie dla mnie. Nie dam rady być tak systematyczna, nie chce mi się zbierać tych wszystkich rachunków, nie chcę wiedzieć ile wydajemy, nie potrzebuję tej wiedzy – bo działa na mnie przygnębiająco. I jeszcze moje słodkie maleństwa pilnować by robiły tak samo.
Może nie uwierzycie – ale ja całkiem niedawno miałam identyczne odczucia..
Widziałam sens w prowadzeniu budżetu – ale prędzej czy później (zwykle prędzej) moja systematyczność malała do zera. I maksymalnie po miesiącu spisywanie miesięcznych przychodów i wydatków trafiało w ciemny kąt.
Jak się zastanowię – to stwierdzam – że najbardziej dołująco wpływał na mnie fakt, że w tamtym czasie wydawaliśmy wszystko, co zarobiliśmy. A nawet więcej. I często mój budżet przez większość miesiąca świecił na czerwono. I jak tak sobie świecił – to już tylko malutki krok dzielił mnie od rzucenia tych notatek w ciemny kąt.
Mimo to – nawet te początkowe próby – uświadomiły nam, że za dużo wydajemy, za duże mamy obciążenia w stosunku do dochodów. I w ten sposób miałam mobilizację – by małymi krokami coś zmieniać. A to abonament na telefon zmieniony na telefon na kartę, a to mniejszy abonament na telewizję cyfrową, tu nadpłata na karcie kredytowej i mniejsze odsetki, by z czasem zejść do zera. Tam ubrania dla dzieci kupione w promocyjnych cenach w necie – a nie stacjonarnie w sklepie. W ten sposób – przy kolejnych próbach budżetowania – robiło się coraz dłużej zielono. I coraz większą miałam motywację do zapisywania wydatków.
Aż przyszedł 01-01-2017 roku. I jedno z postanowień noworocznych – systematyczne prowadzenie budżetu. Jest sierpień – i dalej w nim trwam – i dalej systematycznie prowadzę budżet. Jasne, mam dni czy tydzień załamania 🙂 Gdzie wydatki wprowadzam bardziej na oko niż do złotówki. Mimo to – dalej go prowadzę.
I wiem, gdzie podziewają się nasze pieniądze. Wiem, ile potrzebuję na spożywcze zakupy w miesiącu, ile na ogród, samochód. Nawet wiem ile wydaję na jedzenie dla zwierząt.
Dzięki temu łatwiej się planuje i zarządza. Wiem – gdzie przesadzam – i gdzie bez uszczerbku dla siebie mogę zaoszczędzić by mieć więcej za mniej.
Przykład – jeszcze w tamtym roku przeciętnie na wyjścia do kina wydawałam miesięcznie lekko 100 zł na same bilety. Seanse często wykupywałam w weekendy – kiedy miałam więcej czasu – ale kiedy i bilety były droższe, nie wspominając już o tych w 3D. Zdarzało się też, że sponsorowałam wyjście do kina mojej mamie – i wtedy wydatki miesięczne dochodziły i do 150 – 180 zł. Po podliczeniu i porównaniu ofert – wyszło, że dla mnie dużo tańszym rozwiązaniem jest kupno karty Unlimited Cinema City. Płacę 42 zł miesięcznie i mam wejściówkę na każdy seans 🙂 Ja w sumie zażyczyłam sobie kartę jako prezent na święta Bożego Narodzenia – do której dołożyłam trochę ponad połowę 🙂 W związku z czym – za 300 zł rocznie – czyli 25 zł miesięcznie – mam wejście na każdy seans w każdym kinie Cinema w Polsce 🙂 I myślę – że w tym roku zrobię dokładnie tak samo.
W ten sposób – tak jak pisałam – mam znacznie więcej wyjść do kina – za znacznie mniejszą kwotę.
A to nie jedyny patent, który stosuję 🙂
Dlatego – na dzień dzisiejszy – jestem zagorzałą zwolenniczką tworu jakim jest budżet domowy. Tak mocno jak wcześniej nie mogłam się do niego przekonać – tak mocno teraz go polecam jako podstawowe narzędzie w obsługiwaniu się swoimi pieniędzmi. To taki kaganiec i smycz, dzięki którym moje pieniądze chodzą tam – gdzie ja tego chcę.
Ponadto – ciągle mając w pamięci trudności i problemy jakie sobie wymyślałam by tego nie robić – uważam że konieczne jest zmobilizowanie dzieciaków od najmłodszych lat do prowadzenia własnego budżetu. Tak by od początku miały dobrą podstawę i wzorce, a z czasem nawyki. Z którymi bardzo ciężko będzie im zerwać – nawet, gdy będą tego chciały.
Budżet domowy – kilka praktycznych rad
Jeśli przekonałam Cię do prowadzenia budżetu domowego – albo szukasz wymówki, że nie wiesz jak taki formularz w exelu sobie zrobić, że to trudne i nie masz czasu. To spieszę Cię poinformować – iż nie musisz wymyślać koła od nowa. Gotowy, sprytny i świetnie sprawdzający się u mnie formularz budżetu domowego znajdziesz na stronie Michała Szafrańskiego. Wystarczy kliknąć na ten link http://
Ja swój szablon trzymam w google docs – czyli w chmurze. Dzięki temu mam do niego dostęp na każdym komputerze – po tym, jak zaloguję się na swoje konto. Ten sposób też się u mnie sprawdził.
Bardziej niż aplikacje na komórki.
I na tym dzisiejszy wpis kończę. Wiem – że nie wyczerpałam tematu. Bo budżet domowy to temat morze. Można o nim pisać znacznie więcej i bardziej szczegółowo. I na pewno jeszcze do niego wrócę 🙂
I na koniec prośba – jeśli spodobał Ci się wpis – udostępnij go dalej, polub na FB, zapisz się na newsletter. Dla Ciebie to tylko chwilka – a dla mnie motywacja do dalszej pracy. I mam nadzieję pomoc innym rodzicom w rozwijaniu inteligencji finansowej dzieci.
Dobry wpis, porusza temat, który teoretycznie powinien być mi bliski, ale z niewiadomych powodów – nie jest 😉
Ale i tak najważneijsze było to zdanie: "wziąć kredyt na ten cel – czego absolutnie nie polecam" 🙂
Budżet domowy to kaganiec świetne porównanie. Swoją drogą staram.sie dziecko uczyć że nie wszystko co jest w sklepie trzeba kupic i narazie jesteśmy na tym etapie
Ja sama tworzę budżet, ale co miesiąc ciężko z realizacją i ciągle zapieram się, że od następnego sie uda. Niestety zawsze wyskakują nieprzewidziane wydatki, które są konieczne ( w budżecie uwzględniam takie wydatki, ale zwykle i tak jest ich jeszcze więcej niż uwzględniłam).
A wydaje mi się, że dzisiaj dzieci szybciej uczą się liczyć. Mój bratanek teraz pójdzie do 1 klasy i już dodaje i odejmuje do 100 bez pomyłek.
Uważam, że prowadzenie budżetu domowego jest zbędne i jest stratą czasu. Po prostu trzeba nauczyć się sztuki życia prostego, wydawać pieniądze na rzeczy niezbędne a także na rzeczy ważne dla nas, jeśli zostały na to jeszcze pieniądze. Natomiast nie wydawać na rzeczy zbędne i nieważne. Każdy sam musi ustalić sobie co jest w jego życiu niezbędne i ważne a co niezbędne i nieważne. Należy wziąć pod uwagę, że jeżeli nie zostało juz pieniędzy na rzeczy ważne po opłaceniu rachunków i wydatków na jedzenie, można rzeczy ważne realizować w inny sposób. Na przykład zamiast wydać na bilet do opery 160 zł, można, jeśli to nasza życiowa potrzeba, zaszyć się w fotelu z filiżanką dobrej herbaty i odsłuchać owej opery z internetu w wykonaniu dajmy na to Marii Callas.
U mnie na przykład do rzeczy nieważnych należą telewizor, nie płacę za abonament. Nie chodzę również do kina i do teatru gdyż uważam, że oferta w dzisiejszych czasach jest wyjątkowo nędzna, wolę oglądać klasyki i dobrą literaturę, co nic nie kosztuje. Oszczędność znaczna. Nie jeżdżę na wczasy zagraniczne, gdyż uważam, że nie ma nic lepszego niż urlop we własnym domu z ogrodem. Podobnie nie wysyłam dzieci na drogie kolonie. Sama organizuję im czas w lecie, myślę, że co najmniej tak samo ciekawie, za dużo mniejsze pieniądze spędzają lato w ogrodzie, bawiąc się z grupą dzieci znajomych w naszych domach, do tego półkolonie w siodle za 1/4 tego co kolonie. Pozbyłam się samochodu, bo uznałam, że jest mi niepotrzebny, w razie konieczności biorę taksówkę i jest zdecydowanie taniej i mniej stresująco. Pracuję w domu nie tracąc czasu i pieniędzy na dojazdy.Razem z przyjaciółmi organizujemy przyjęcia dla naszych dzieci w domu. Podobnie chrzciny czy komunie. Nie kupię dziecku na komunię laptopa lecz srebrny różaniec, bo nie chcę dziecka uczyć kultury konsumpcyjnej.
Ite pe i te de.
hejka. Powiem to tak 🙂 Każdy z nas jest inny, każdy z nas ma swoje cele i pragnienia. Jeśli jest Ci dobrze we własnej skórze – to chwała Ci za to 🙂 Natomiast rozwiązania które stosujesz – nie zawsze sprawdzą się u innych. Np. Mieszkam na wsi – samochód jest niezbędny. Komunikacja miejska czy podmiejska nie istnieje praktycznie. Jest kilka autobusów i to w zupełnie innym kierunku niż moja praca i zupełnie o innych godzinach. W moim przypadku nawet taksówki nie byłoby skąd wezwać – sam jej dojazd do mnie to jakieś 15 km.
Podobne zdanie mam z prowadzeniem budżetu. Przez wiele lat tego nie robiłam. Podobnie jak Ty – nie widziałam sensu. Teraz robię – i widzę różnicę. Z danych które już zebrałam wiem ile wydajemy na żywność – średnia z miesięcy, ile na transport, ile na opłaty, szkołę dzieciaków, wycieczki, remonty i naprawy. Więdząc gdzie stoję (własnie to mi zapewnia prowadzenie budżetu – realne spojrzenie ile pieniędzy wydaję i na co) – mogę łatwiej zaplanować gdzie chcę dojśc i ile czasu mi to zajmie.
Więc – namawiam Cię do spróbowania i porównania 🙂 Chociaż 2 – 3 miesiące. Może po tym czasie dojdziesz do wniosku, że jednak warto. A nawet jeśli dalej pozostaniesz przy swoim zdaniu – bedziesz miała lepsze argumenty w ręku 🙂 Nie teorię – tylko praktykę
Super wpis. Porównanie finansów do pieska – strzał w 10:)
Cieszę się, że natrafiłam na twojego bloga (poprzez kliknięcie w twój komentarz na blogu Michała).
Co prawda dzieci jeszcze nie mam, ale myślę, że zostanę tu na dłużej:) Według mnie lepiej jest zdobywać wiedzę, która nam się przyda za wczasu;)
Dzięki Julita 🙂
Cieszę się że komuś podoba się to co robię 🙂 dzięki Twoim słowom łatwiej zabrać się do napisania kolejnego postu 🙂 Po prostu – motywujesz mnie do działania