Dzisiaj kolejna odsłona wywiadu ze znanymi i lubianymi. Łukasz – prowadzący bloga stomonet.pl zgodził się wziąć udział w moim nowym przedsięwzięciu
Po wymianie e-maili oraz wczytując się w jego odpowiedzi – stwierdzam – że mimo rożnych doświadczeń i perypetii życiowych – sporo nas łączy. Przyświecają nam takie same cele, mamy też podobną motywację. Pewnie dlatego dość szybko trafiłam na blog Łukasza 🙂
Już dzisiaj – mogę Wam z ręką na sercu polecić lekturę wpisów na temat budżetu. Jeśli nie wiecie jak zacząć taką rozmowę z dzieciakami – u niego znajdziecie gotowce.
A teraz już bez zbędnego przedłużania. Jeśli chcecie wiedzieć jakie są doświadczenia Łukasza z bloga stomonet.pl z edukacją finansową dzieci – serdecznie zapraszam do lektury
Kilka słów o sobie – co robisz zawodowo i prywatnie, co Cię skłoniło do pisania bloga o finansach 🙂
Zawodowo od ponad 10 lat związany jestem z bankowością. Pracuję w centrali jednego z banków w Warszawie i zajmuję się procesami związanymi z kartami. Natomiast blogowaniem zajmuję się od grudnia 2014r. Prowadziłem wcześniej 2 blogi. Najpierw o finansach rodzinnych, potem nieco bardziej lifestylowo☺. Blogi zamknąłem i nie ma już po nich śladu. Od stycznia tego roku prowadzę obecnego bloga stomonet.pl i towarzyszy temu zupełnie inna motywacja i inne podejście.
Przede wszystkim lubię ten styl pracy. Zastanawiałem się też jak połączyć samo pisanie z czymś praktycznym, co mógłbym wykorzystać w trakcie wychowywania syna. I tak padło na edukację finansową. Finanse towarzyszyły mi na studiach, w pracy i wcześniej przy pisaniu pierwszego bloga. I kiedy w naszym życiu pojawił się syn, poczułem wielką odpowiedzialność za jego rozwój. Obecnie ma 4 lata, więc edukacja finansowa tak naprawdę dopiero przed nim. A ja zajmując się tą tematyką już teraz, przygotowuję się do roli jego osobistego przewodnika po świecie finansów. Uważam, że pieniądze są świetnym narzędziem do przygotowywania dzieci do dorosłego życia.
Tak więc to, co mnie motywuje i napędza do pisania, to przede wszystkim radość tworzenia, posiadania swojego kawałka w sieci, nad którym mam 100% kontroli oraz praktyczny i pożyteczny temat, który wykorzystuję w wychowywaniu syna, dzięki czemu jestem lepszym, a na pewno bardziej odpowiedzialnym i świadomym rodzicem. Dodatkowo, oczywiście pisząc bloga dla obecnych i przyszłych czytelników mam świadomość, że robię coś dobrego na większą skalę. Marzy mi się robienie tego na pełen etat. Krok po kroku dążę do tego, więc to też jest dodatkowa motywacja.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z finansami osobistymi. Skąd zainteresowanie tematem?
Michał Szafrański. To gość, który spowodował to wszystko. Pamiętam jak żona podrzuciła mi do przeczytania jego wywiad w jakiejś gazecie. Zainteresował mnie, więc trafiłem na jego blog, którego czytam do dziś. To jest dla mnie wzór. Najpierw oczarował mnie swoim podejściem do pieniędzy, który prezentował na blogu, potem pokazując sukcesywnie kulisy swojej pracy, urzekł mnie swoją prawdziwością i transparentnością. Podziwiam jego profesjonalizm i rzetelność. Michał to po prostu dobry człowiek i to widać. I ja to kupuję. Jego przykład pokazuje, że sukces, również finansowy, można osiągnąć nie tylko ciężką pracą, ale też skromnością, pokorą, nie zapominając o innych (mam tu na myśli jego wsparcie pajacyka). To właśnie działania Michała były powodem założenia mojego pierwszego bloga.
Jakie wartości odnośnie pieniędzy wyniosłeś z domu. Jakie nawyki wypracowali Ci rodzice odnośnie finansów. Co się przydało, a co jest balastem?
Źródłem moich pieniędzy jako dziecko były kieszonkowe i to co udało się zarobić w wakacje np. zbierając jagody lub grzyby☺. Pamiętam jak całą rodziną wstawaliśmy rano i jechaliśmy do lasu zbierać jagody, by je później sprzedać. Pamiętam też, jak po pracy i wypłacie jechaliśmy do sklepu na lody za które płaciłem zarobionymi pieniędzmi. To była dobra lekcja. Ranne wstawanie, praca i skromna wypłata nauczyły mnie szacunku do pieniędzy i wydawania. Nie byłem rozrzutny i tak pozostało do dziś☺. Pamiętam też, że kiedy zbierałem pieniądze na jakiś większy cel, chowałem je w kopertę, a potem wkładałem do jednej z książek w mojej biblioteczce w pokoju. Wszystko też zapisywałem. To był nawyk podpatrzony od mojej mamy, która ma tak do dzisiaj.
Z drugiej strony sięgając w przeszłość, nie pamiętam, żebyśmy w domu jakoś szczególnie rozmawiali o pieniądzach. Ponieważ moi rodzice nie korzystali z kredytów, temat zadłużania nie był poruszany. Mi z kolei, w swoim dorosłym życiu zdarzyło się wziąć bezsensowny kredyt, czego żałuję. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest to efekt jakiegoś zaniedbania ze strony rodziców, ale większa świadomość i szersze spojrzenie na finanse to coś, czego brakowało.
Czego chciałbyś nauczyć dzieciaki o finansach, i jak ci idzie? Oraz ile mają lat i od kiedy walczysz w opanowaniu przez nich podstaw edukacji finansowej
Tak jak wspominałem syn skończył niedawno 4 lata. W jego pokoju stoi już od dawna świnka, wrzuca do niej co jakiś czas monety. Wielokrotnie bawiliśmy się w sklep, płacąc pieniędzmi. Wspólnie z żoną często tłumaczymy mu, że pieniądze pochodzą z pracy, że nie zawsze kupuje się to, na co ma się ochotę itp. Już teraz widzę, jaką korzyść dla mnie (i dla syna) przynosi pisanie bloga o edukacji finansowej. Bo to nie tylko pisanie, ale też czytanie wielu książek i artykułów w tej tematyce. To przekłada się na jakość edukacji, którą chcę przekazać swojemu synowi. A ta jakość przejawia się też m.in. w sposobie mówienia o pieniądzach. Np. kiedy w sklepie syn uprze się na coś, to nie mówię mu, że nie kupię mu tego i koniec, tylko powtarzam do znudzenia, że np. nie mieliśmy tego dzisiaj w naszych planach, albo że sprawdzimy jeszcze cenę w innym sklepie, albo przed samym wejściem do sklepu przypominam mu, po co wchodzimy i że żadnych zabawek nie kupujemy. I to działa.
Oczywiście nigdy nie jest idealnie i masę błędów również popełniliśmy i zapewne popełniamy jako rodzice, ale najważniejsza jest ich świadomość i ich nie powtarzanie.
Jedna najważniejsza rada dla rodziców jak rozwijać inteligencję finansową dzieci i na co szczególnie zwracać uwagę
Oj trudno jest podać jedną i uniwersalną radę dla rodziców w temacie edukacji finansowej. Każde dziecko jest inne, nasze warunki do życia i sytuacja materialna też są różne. Poza tym ewentualne porady zależą też od wieku dziecka i jego rozwoju. Ja też niespecjalnie czuję się ekspertem w tej dziedzinie (jeszcze☺), choć poświęcam na te tematy zapewne więcej czasu niż przeciętny rodzic. Ale ok, podejmę próbę☺.
Powiem może przewrotnie, ale sukcesem do rozwoju dziecka w jakiejkolwiek dziedzinie jest ich słuchanie. I jeśli chcemy czegoś dziecko nauczyć lub coś mu ważnego przekazać, to nie może być tak, że dziecko swoje, a my swoje. Jako, że jesteśmy dorośli i teoretycznie bardziej mądrzejsi, to sztuką jest wejść w taką relację z dzieckiem, żeby „wchodząc” w ich dziecięcy świat, niepostrzeżenie dla nich umieć przekazać im to, co my dorośli chcemy przekazać i co jest naszym celem.
To trudne, a z moich obserwacji zauważam, co jest przykre, że wielu rodziców nie potrafi lub nie chce wykonać nawet tego pierwszego kroku, a więc „wejść” i zanurzyć się w świat dziecka. A przecież jest on tak fascynujący☺. Mówię to oczywiście ze swojej perspektywy i niewielkiego doświadczenia – rodzica 4-latka.
A jeśli miałbym już podać jakąś uniwersalną zasadę finansową, która powinna towarzyszyć nam przez całe życie i którą warto wpajać dzieciom od samego początku, to to, żeby po prostu nie wydawać więcej niż ma się pieniędzy, a część z nich jeszcze dodatkowo odkładać. Takie proste, a jednak czasem takie trudne do wykonania☺.
Łukaszowi z bloga stomonet.pl jeszcze raz bardzo dziękuję za udział w wywiadzie i poświęcenie swojego czasu.
A na marginesie napiszę – że mam już przeprowadzony wywiad z kolejną blogerką. Tym razem będzie to kontrowersyjna z jednej strony, a z drugiej popularna i chętnie czytana PEPSI ELLIOT
Jak jest pomysł i pasja, jest i dobry blog. Tylko pogratulować. Trzymam kciuki.
Na marginesie, ciekawe czy Łukasz będzie z synem jeździł na jagody 🙂
Dzięki Darek:). Dziękuję również Ula za kontakt i propozycję wywiadu:)…Na jagodach jeszcze nie byliśmy, choć w tym roku podobno było bardzo słabo z urodzajem:). Za rok u babci się meldujemy:). Kolega akurat prowadzi piekarnię, więc ze zbytem nie będzie problemu. Pozostaje tylko kwestia ceny:).
Jeszcze czas, chęci i konsekwencja 🙂 Czego oczywiście życzę z całego serca Łukaszowi 🙂
W moich okolicach – osoby prywatne kupowały i sprzedawały za 15 zł litr 😉 Faktycznie to dobra lekcja zarabiania pieniędzy przez dzieciaki. Moment poczułyby wartość pieniedzy – ktore od nas dostają w ramach kieszonkowego.
Ps. Jeszcze raz wielkie dzięki za czas i udzielenie odpowiedzi