Julek i dziura w budżecie. Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić osobistą recenzją książki dla dzieci. I jednocześnie – z całych sił zachęcić do jej przeczytania – ze swoimi latoroślami. Powód – to mądrą książka – która pozwoli Twoim dzieciom lepiej odnaleźć się w otaczającym je świecie. Ponadto to bardzo nietypowa pozycja, ponieważ należy do tych lektur – które bawiąc – przy okazji uczą. A akurat ta – pozwala zwiększyć wiedzę w często pomijanym zakresie nauki, dotyczącym edukacji finansowej dzieci.
A jak wiecie – ten temat – jest mi szczególnie bliski.
Tak wiem – jak przeczytacie taki początek – to pierwsze, co pewnie ciśnie się na usta – aaaaaaaaaaale nudy. Nie oszukujmy się – edukacja finansowa z reguły nie kojarzy się z ciekawymi i wciągającymi pozycjami książkowymi. To nie ten typ literatury.
I tu się mylicie!
Julek i dziura w budżecie – to książka – która łamie schematy. Jest pozycją, którą polecałabym – nawet gdyby o finansach i ekonomii nie było w niej ani słowa. Ona jest po prostu ciekawa. A historię bohaterów czyta się z zapartym tchem, od przysłowiowej od deski do deski.
Julek i dziura w budżecie – bohaterowie
Główny bohater to Julek – 8 letni chłopak, próbujący się odnaleźć się w otaczającym go świecie.
Nie ma lekko. W swoim najbliższym otoczeniu – ma sąsiadów wyznających zupełnie różne podejście do pieniędzy i w rożny sposób obchodzący się z nimi.
Dla przykładu: jego najlepszą koleżanką jest Dusia córka państwa Dusigrosz (nazwisko wpadające w ucho i pozwalające łatwo odnaleźć się w akcji nawet młodszym dzieciom), która lubi mieć pieniądze i nie znosi ich wydawać.
Innym sąsiadem Julka jest pan Rozrzutnicki, który wychodzi z założenia że wszystkie zarobione pieniądze, a nawet więcej – trzeba wydać od razu na na swoje zachcianki.
Czytaj także: „Świat pieniądza” recenzja ksiazki o kasie dla dzieciakow
A to dopiero początek tej historii. Więcej z treści, aż tak bardzo zdradzać nie będę – bo gdzie wtedy byłaby przyjemność dla Was?
Julek i dziura w budżecie – opinia
Moim zdaniem – a jestem molem książkowym – który długie godziny spędził z wypiekami na twarzy przewracając kolejną stronę książki – ta pozycja ma w sobie to coś. Tą iskrę i lekki język, dzięki którym czytelnicy z utęsknieniem wyczekują na następne dzieło autora.
A dodatkowo – w trakcie lektury – dowiemy się:
- czym różni się potrzeba od zachcianki
- dlaczego warto spisywać wydatki
- po co komu plan finansowy
- co to jest budżet
- o co chodzi z popytem i podażą
- dlaczego płacimy odsetki
- po co komu oszczędności
- i dlaczego te same lody w różnych sklepach mają wyższą lub niższą cenę.
Jakby tego było mało w książce poruszony jest także problem szpanowania przedmiotami. Gdzie dzieciaki z bogatszych rodzin naśmiewają się z tych, których nie stać na drogie drogie gadżety. Sposób rozwiązania tego problemu jest niesamowity i w książce kończy się happy endem. Choć wydaje mi się, że te rozwiązanie mogłoby się sprawdzić także w dzisiejszym, realnym świecie.
To co mnie osobiście urzekło w tym rozdziale – to pokazanie – że można wyjść z owczego pędu, nawet gdy jest się dzieciakiem. Oraz że każde, nawet te najgorsze i upokarzające innych zachowanie można przekłuć na coś dobrego.
Dlatego serdecznie zachęcam do lektury tej książki. Na naszym rynku – dalej jest mało pozycji z zakresu finansów osobistych dla dzieci. A z taką, którą dodatkowo czyta się z przyjemnością – spotykam się po raz pierwszy. Jej lektura sprawia, że łatwiej zachęcić dzieciaki do rozmowy o finansach.
U mnie – w trakcie czytania książki wywiązała się burzliwa dyskusja o przepłacaniu. Byłam w szoku, gdy 8-letnia Wiki dokładnie wiedziała – za które rzeczy ostatnio zapłaciła zbyt wiele pieniędzy. I szczerze mówiąc – wcześniej nawet nie zwróciłam na to uwagi. A ona owszem – i wyniosła z tego lekcję. A sprawa dotyczyła żelków w kształcie hamburgera. Przy ich pierwszych zakupach – zapłaciła ze jednego żelowego hamburgera – 3 zł. Następnym razem uważniej przyglądała się sprzedawanym słodyczom. I znalazła te same żelkowe hamburgery. Tylko sprzedawane w opakowaniu zbiorczym, a nie pojedynczo. Za 10 sztuk hamburgerów tym razem zapłaciła 15 zł. Ja na to nie zwróciłam uwagi. Odstęp między jednym, a drugim zakupem wynosił minimum 2 tygodnie. A ona – jak się okazało w trakcie lektury książki – dokładnie wiedziała, kiedy ostatnio przepłaciła – i za co.
A ty? Czytałaś już Julka? Co myślisz o takiej formie edukacji? Czekam na komentarze i dyskusje 🙂
A już na totalne zakończenie – fragment książki znajdziecie na stronie autorki. Żeby nie było – że namawiam Was do kupowania kota w worku 😉
Mam nadzieję – że przypadnie Wam do gustu tak samo – jak naszej rodzince.
Z pozdrowieniami – Ula
Zainteresowałaś mnie, pierwszy raz spotykam się z książką dla dzieci o takiej tematyce. Jak myślisz, ile lat musi mieć dziecko, żeby zrozumieć książkę? Myślisz, że dla 6 latka taka to będzie za dużo, za wcześnie? Jest sens kupować ją 6 latkowi?
Myślę, że dziecko w tym wieku doskonale się w niej odnajdzie i przyswoi całość bez problemu. Może nie zapamięta poszczególnych definicji, ale będzie kojarzyło sens większości z nich. I osłucha się z tematem. A to też jest ważne.
My ją kupiliśmy, gdy syn miał pięć lat. Część była za trudna, ale książka ma fajną fabułę, niezły klimat i język, który sprawia, że czyta się z przyjemnością. Jeśli więc zdarzały się rozdziały o trudniejszej tematyce to syn słuchał ich po prostu jako przygód chłopca.
Książkę czytamy nadal (bardzo często wracamy i to wielokrotnie do przeczytanych już lektur) i widać, że łapie coraz więcej. Syn ma teraz trochę ponad 6 lat
O proszę – koniecznie zapisuję to sobie, ciekawa propozycja dla młodszych 🙂 Edukacja od początku jest bardzo ważna i świadomość finansowa dużo daje 🙂
Chętnie zapoznam się z tą pozycją!
Wspaniała książka!
Bardzo ciekawa książeczka! Zdecydowanie polecam, bo warto od najmłodszych lat uczyć dziecko dbania o finanse 🙂
Jestem zdania, że połączenie edukacji i życiowej lekcji z książką lub zabawką dla dzieci to bardzo dobry pomysł. Super recenzja!
Super pomysl! Czy 7-latek juz moze cos z tego zrozumiec? Nie dostaje na razie kieszonkowego – myslicie, ze juz czas to zmienic? Jak jest u Was?
Hej Jakub 🙂
Dzięki za komentarz.
Tak – 7-latek całkiem sporo z tego zrozumie. A o to czego nie zrozumie od razu na pewno dopyta rodziców 🙂 I korzyść podwójna. Bo jeśli jeszcze nie rozmawiacie o pieniądzach – to w trakcie lektury – na pewno zaczniecie.
Co do kieszonkowego. Tak to czas by je wprowadzić. Na pewno potrafi liczyć i orientuje się w monetach. Swoja drogą pewnie wkrótce powstanie nowy przelicznik u Was – to kosztuje jedno kieszonkowe, a tamta zabawka 2x kieszonkowe. I na pewno interesuje się już pieniędzmi. Więc jak najbardziej – to dobry moment na własne pieniądze. A o tym jak je wypłacać – przeczytasz np. tutaj http://mamonik.pl/5-najwazniejszych-zasad-wyplacania-kieszonkowego/
Dziekuje za odpowiedz!:)
To od lutego – wprowadzamy kieszonkowe.
Bardzo ciekawa książeczka dla dzieci! Kieszonke dla dziecka i nauka oszczędzania od najmłodszych lat to bardzo ważna rola rodziców, aby dziecko w przyszłości miała już zbudowany nawyk 🙂
Świetna pozycja książkowa dla dzieci. Na pewno warto od najmłodszych lat uczy dziecka oszczędzania 🙂
Super wpis!