Jak się uczyć? Być może dziwi Was tytuł tego wpisu (który tak na marginesie jest zapowiedzią całej serii artykułów poświęconym sposobom na szybką i skuteczną naukę) na blogu dotyczącym edukacji finansowej dzieci. Ale z drugiej strony – skoro tu jesteś i czytasz moje wpisy – oznacza to, że masz dzieci i ich dobro jest Ci bliskie.
Kolejny wniosek – jeśli je masz – to prędzej czy później będą w wieku szkolnym, a to z kolei oznacza problemy.
Jak się uczyć – system edukacji w Polsce
Tak dobrze czytasz PROBLEMY. Jestem mamą 6-latki i 10-latki i system edukacji szkolnej znam od kilku lat. Tym razem w nowym wcieleniu. Nie jako uczeń – ale jako matka ucznia.
I mimo tej różnicy – jedno jest pewne. Od czasów, gdy sama chodziłam do szkoły – absolutnie nic się nie zmieniło.
Od córek – tak samo jak ode mnie kilkanaście lat wcześniej – wymaga się przyswojenia ogromnej ilości teoretycznej wiedzy.
Definicji i regułek – które zapomną tydzień po zaliczeniu. (Ja zapomniałam. Odkrywam je na nowo wraz z Paulą. Gdy Wiki będzie to przerabiała – pewnie znowu będę musiała sobie intensywnie odświeżać pamięć). By za rok lub 2 wkuwać je na nowo. Bo przecież materiał przerabiany przez dzieciaki powtarza się. Jest to samo – tylko z roku na rok więcej. I więcej, i więcej.
W efekcie starsza córka – po opuszczeniu III klasy szkoły podstawowej od września przeżywała niesamowity stres i traumę. Nie dość, że musiała się przestawić z jednego nauczyciela na kilku różnych, to jeszcze nowa ilość materiałów do opanowania i zaliczenia każdego dnia po prostu przytłacza.
Siedzi taki dzieciak 5 – 6 godzin w szkole, czasami ma jakieś zajęcia dodatkowe. Wraca do domu, zjada obiad i siada od godziny 16 znowu do książek. Zanim upora się z pracami domowymi jest 20. A tu jeszcze trzeba przygotować się się na następne zajęcia. Powtórzyć materiał, opanować nowe treści do zapowiedzianej czy niezapowiedzianej kartkówki albo sprawdzianu z całego działu.
Dzieciak szybko odkrywa, że wcześniej to, co uważał za ciężką pracę – było tylko zabawą. I żarty się skończyły. Bo każdy nauczyciel ma swoje podstawy programowe – i musi je przerobić, a także sprawdzić stan wiedzy dzieciaków z tego materiału.
To nic, że zagadnienia czasami maksymalnie nudne i nieprzydatne. Od lat uważa się, że powinniśmy mieć ogromną wiedzę teoretyczną – i tego się trzyma cały system edukacji.
Jak się uczyć – czy ktoś to tłumaczy?
Jednak nie to jest najgorsze. Najgorsze jest, że przy tej ilości materiału – nikt nie próbuje dziecku wytłumaczyć, jak go opanować. Jak szybko się uczyć. I najlepiej skutecznie.
Dalej króluje przekonanie, że najlepiej wkuć. Czyli czytać jeden, drugi, trzeci, piaty i dziesiąty raz – aż w końcu zapamięta się na chwilę dany materiał.
Tak uczyłam się ja i ten sam sposób na naukę do tej pory przekazywałam dziewczynom. Jednak prawda jest taka, że pożera on mnóstwo czasu i energii – a efekty są takie sobie. By nie powiedzieć, że mizerne. Czego sama jestem najlepszym przykładem. Po 12 latach zdobywania wiedzy ogólnej w podstawówce i ogólniaku o wielu zagadnieniach mogę powiedzieć, że wiem iż istnieją i że kiedyś coś wiedziałam na ich temat. Tak jak ostatnio – córka poznawała podstawy geometrii – kąty, przeciwprostokątne czy wierzchołki. A ja bez zajrzenia do jej książki absolutnie nie pamiętałam ich definicji. Kąty i wierzchołki potrafiłam zaznaczyć – ale definicja? Kto by to pamiętał? I po co?
I szczerze – nie podam żadnego wzoru na powierzchnią jakiejkolwiek figury geometrycznej. Akurat tego nie potrzebuję w swoim dorosłym życiu. A sama z siebie nie czułam i nie czuję potrzeby wracania do tych zagadnień. I tak właśnie wygląda zderzenie edukacji szkolnej z rzeczywistością i dorosłym życiem pracującego człowieka.
Jak się uczyć – po co to komu potrzebne?
I mimo, że wszyscy to wiemy – systemu nie zmienimy. Ma się dobrze od ponad 100 lat. To co faktycznie możemy – to się dostosować – i próbować przetrwać w gąszczu często niepotrzebnych informacji.
Jedyną bronią, w jaką możemy uzbroić siebie i nasze dzieci – to wiedza. I to wiedza praktyczna – o tym jak się uczyć. Jak szybciej i skuteczniej opanować potrzebny – lub niepotrzebny, ale wymagany materiał.
By świat zarówno dla nas, jak i dla naszych dzieci nie kończył się na lekcjach i następnych partiach materiału. By zostało choć trochę czasu na hobby i przyjemności. By nie słuchać dzień w dzień wynurzeń córki – jaka to szkoła jest bee. Ewentualnie pytań – mamo, czemu ja mam się tego uczyć? Czy to przyda mi się w życiu?
Jak się uczyć – skąd ten pomysł?
Pomysł narodził się po jękach Pauli jak bezsensowna jest nauka zagadnień, które przerabia oraz z potrzeby ułatwienia jej życia 🙂
Sama – jeśli czegoś się uczę – to tylko hobbistycznie. Bez presji i terminów, które muszę dotrzymać. Ale córki już tego luzu nie mają. Dlatego własnie dla nich – gotowa jestem przedrzeć się przez tonę kursów i książek 🙂 By ułatwić im naukę i zapamiętywanie. A przy okazji – samej czegoś nowego sie dowiedzieć. I w ten sposób – szukając informacji o tym, jak szybciej się uczyć – trafiłam na książkę Włam się do mózgu Radka Kotarskiego.
Jestem nią zachwycona. I chętnie podzielę się z Wami wiedzą, którą dzięki tej pozycji i kilku innym zdobyłam i którą od piątku stosujemy w praktyce. A jeśli nie chcesz czekać na kolejne artykuły z nowej serii jak się uczyć – po prostu zainwestuj w siebie lub dzieciaki i ją kup. Wierz mi – to będą jedne z lepiej zainwestowanych pieniędzy. Tym bardziej, że koszt książki to 50 zł, za które masz nie tylko książkę, ale i dobry uczynek. Każda sprzedana książka to przy okazji jeden posiłek dla głodnego dziecka w ramach programu Pajacyk.
Ps. Linki umieszczone w artykule – są linkami afiliacyjnymi
Niestety ma Pani w tym wpisie racje. Niestety nauczanie szkolne tylko ogłupia dzieci i sprawia, że nie maja oni chęci na działanie. Przecież i tak najważniejszy jest klucz, a nie inwencja.
Bardzo interesujący artykuł. W szkole uczą nas tylu rzeczy, a przeciętny Kowalski nie umie wymienić chociażby 5 rzek w Polsce czy mórz na świecie.
dokładnie. Kiedyś znałam wszystkie dopływy Wisły i odry i jeszcze wiedziałam który jest prawy a który lewy. Dzisiaj w każdym quizie poległabym na tym pytaniu
Dziękuję za wpis i jak najbardziej zgadzam się do opini o książce Radka! Czytałem i jestem pod wrażeniem, że to nie tylko sama teoria, ale przede wszystkim P R A K T Y K A! Najczęściej korzystam z metody "test zderzeniowy" i czuję, że działa wybornie! Także czekam na dalsze Pani wpisy, jak to u Pani wygląda 🙂
hehe. test zderzeniowy najłatwiejszy do wykonania 🙂 Też z niego korzystamy 🙂 A dla niezorientowanych – to świetna nazwa na powtórki materiało w postaci przepytywania czy szybkich sprawdzianów:) Starsza się burzy – ze zaczynam nauczyciela przypominać. Czyli zgodnie ze spostrzeżeniami Radka. Te najlepsze sposoby sa najbardziej negowane przez młodych i tych starszych
Ja może dołożę swoje trzy grosze. Wprawdzie moja córka jest dopiero w 3 klasie a młodsza w 1, ale też zaczęliśmy odczuwać na własnej skórze system edukacji. Jak sobie radzimy? W domu robimy materiał wyprzedzająco, jak się da. To jest z córką która jest w pierwszej klasie codzień czytamy jedną czytankę metodą sylabową (nieużywaną metodą w szkole) oraz córka ma za zadanie ładnie przepisać czytankę z poprzedniego dnia. Zajmuje to około pół godziny ale za to nie ćwiczymy czytanek szkolnych, gdyż jesteśmy z nauką do przodu (i z czytaniem i z pisaniem), W ogóle uważam naukę czytania a przede wszystkim wyrobienie nawyku czytelniczego za podstawowe wyposażenie ucznia, w tym celu od małego dziecka wzbudzałam zainteresowanie literaturą poprzez przykład własny, codzienne czytanie pasjonujących baśni i historii oraz audiobooki. Jeżeli to zrobimy, mamy z głowy żmudną naukę ortografii (córka nie ucząc się nic poza tym co w szkole zdobyła 1 miejsce w konkursie ortograficznym ponieważ po prostu pochłania książki). Miłość do książek skutkuje miłością do wiedzy. Obserwuję, że moja czytająca córka ma szerokie zainteresowania i wielką ciekawość świata. Dobrze jest opłacić dziecku konwersacje językowe w domu zeby nie tracić czasu na dojazdy i pieniędzy za nieefektywne uczenie (koszt 45 zł za pół godziny raz w tygodniu) a jeżeli nie to niestety, tak jak my w formie zabawy z nagrodami ćwiczyć codziennie słówka i dialogi z podręczników (15 minut). Drugą kluczową umiejętnością jest umiejętność liczenia w pamięci w zakresie 100 i na tym się skupiam, wspomagamy się liczydłem japońskim, ćwiczenie tego, w formie zabawy to kilka minut dziennie. Powiem, o zgrozo, że starsza córka nie zawsze odrabia wszystkie lekcje, pod moją kontrolą oczywiście. Na odrabianie poświęcamy 1 godzinę dziennie łącznie z nauką własną i nie więcej, to jest żelazna zasada, której się trzymam. Pomimo tego starsza córka uzyskuje bardzo dobre wyniki w sprawdzianach szkolnych. Równie ważne co nauka jeśli nie ważniejsze na tym etapie życia są ruch fizyczny, zabawa, czas własny, relacje w domu, dobre odżywianie i regenerujący sen. Córki trenują batut 3 x w tygodniu. Każdego dnia mają co najmniej 1 godzinę dla siebie. Pół godziny codziennie sprzątają wieczorem i szykują się do szkoły na następny dzień, także codziennie przygotowują ze mną i spożywają obiadokolację, co zajmuje nam około 1 godziny dziennie. Wieczorem czytam im bajki albo oglądają bajkę czy słuchają audiobooka, to jest rytuał, potem wspólna rodzinna modlitwa. O godzinie 20 śpią.
Jestem w liceum i jestem załamana jak metoda zakucia nie ma sensu. Moi znajomi, ja, możemy uczyc się tak tego materiału po kilkadziesiat godzin i dostać co najwyżej 3. W msumie to nie wiem kompletnie jak sobie radzić, a plan dnia jeszcze bardziej przepełniony ;//
Wer – nie ma co załamywać rąk – tylko poszukać łatwiejszych i skuteczniejszych sposobów. Pewnie – na początku będzie trudniej. Ale – kiedy nie jest. Zacznij od lektury książki Radka Kotarskiego – to naprawdę dobre źródło, które rozjaśni Ci w głowie. Albo poszukaj materiałów w necie. Dowiedz się więcej o mapie myśli, fiszkach, uczeniu się w kilka osób, przepytywaniu itp. Część z tych metod odkrywcza nie jest. Znasz je od lat – tylko nie stosujesz. Zaczniesz stosować – poczujesz różnice. Powodzenia i pozdrawiam