Dziecku nie kupisz? Nie stać Cię? Czyli dzisiaj wpis o tym, z czym mierzy się każdy rodzic. O tym jak rodzice są podpuszczani przez opinię publiczną w postaci: innych rodziców, znajomych, ciocie, babcie, inne osoby spokrewnione lub nie. I robią zwykle to, na co nie zawsze mają ochotę.
Taka sytuacja. Trzy znajome przeglądają ofertę sklepu internetowego z artykułami dla dzieci. Znalazły przyjemnie wyglądającego, ręcznie robionego pluszaka z indywidualną dedykacją. Pluszak to Rainbow Dash – konik z bajki My Little Pony – na którą ostatnio ma zajawkę jedna z córek znajomych.
Oglądają zdjęcia, zachwycają się jakością wykonania i nagle zauważają cenę. 250 zł za pluszaka o wielkości 35 cm. W innych sklepach podobne produkty kosztują 4-5 razy mniej. W granicach 50-70 zł.
I słyszę rozmowę.
– No fajny i moja córka uwielbia koniki, ale 250 zł? To za dużo za maskotkę..
I głos jej koleżanki. Nie wiadomo czy pół żartem, czy pół serio:
– Dziecku nie kupisz? Nie stać Cię? Przecież masz ją tylko jedną….
Inna sytuacja. Jestem z córami na zakupach w sklepie spożywczym. Samoobsługowym. Aby mieć chwilę spokoju – mówię
– Każda z Was może kupić sobie, co tylko chce za 5 zł.
Ja zakupy już zrobiłam, stoję w kolejce do kasy – a dziewczyny jeszcze nie mogą się zdecydować, co wybrać. W końcu starsza się wychyla zza regału i mówi:
– Mamo – mamy za mało pieniędzy. Chcemy kupić napoje i kinder niespodziankę – i nam nie starczy… Dołożysz?
Zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć słyszę od osoby stojącej obok.
– No pewnie że dołoży… Mama zawsze dołoży… Bo, kto jak nie mama ….
Kiedyś po takim tekście – zacisnęłabym zęby, głupio się uśmiechnęła i powiedziała:
– Oczywiście że dołożę.
Teraz jednak mam inną postawę i zasady. Córka mnie zna i wie – że negocjacje ze mną to czasami ciężka para kaloszy. Więc dalej czeka na moja odpowiedź. Kiwam przecząco głową i mówię:
– Nie, nie dołożę. Dostałyście wystarczająco pieniędzy na zakupy. I kombinujcie, co wybrać by cieszyć się z zakupów i zmieścić się w kwocie, którą macie do dyspozycji.
Mina osoby stojącej obok bezcenna. Z jednej strony szok i zniesmaczenie – jak można dzieciom odmówić, z drugiej zaciekawienie – w końcu mało kto się stawia i nie ulega presji dzieci i osób stojących obok. A już na pewno nie wtedy – gdy nie musi. Swoją drogą – ta historia ma happy end. Dziewczyny przeliczyły wszystko i wyszło im, że starczy na kinder jajo dla każdej i dużą butelkę smakowej wody mineralnej – którą się po prostu podzielą, zamiast małych soczków. Miały wszystko co chciały, mieszcząc się w kwocie 5 zł na osobę.
Kolejna sytuacja. Zakupy w sklepie – i dziecko, które upatrzyło sobie nową zabawkę. Mama mówi stanowcze nie – ale w sklepie jest babcia, ciocia, czasami tata. I słychać tekst
– Jak mama nie chce kupić – ja Ci kupię.
Albo
– No patrz jak prosi, przecież to dziecko. Potrzebuje zabawek do rozwoju.
– Stać Cię na to… Pozwolisz jej tak płakać z powodu zabawki?
Swoją drogą, o tym jak opanować zakupy z dzieckiem pisałam tutaj.
Dziecku nie kupisz? Nie – nie kupię
Znacie to wszystko? Ja na takie sytuacje natrafiam przynajmniej raz w tygodniu. Kiedyś sama znacznie częściej padałam ich ofiarą. Aktualnie potrafię powiedzieć twarde nie. Choć nie powiem – zdarza mi się tłumaczyć obcym osobom – że w naszym domu dzieci mają własne pieniądze na swoje potrzeby. I jeśli chcą sobie coś kupić – nie muszą posiłkować się pieniędzmi rodziców. Albo – że w naszym domu panują inne zasady finansowe – nie spełniamy bezwarunkowo każdej zachcianki dziecka. Swojej zresztą też nie.
Dziecku nie kupisz? Skąd to wszystko?
W sumie do tej pory nie rozumiem takiego podejścia. To że mam dziecko – nie oznacza – że muszę spełniać każde jego żądanie czy pragnienie. A ślepa i bezwarunkowa miłość – nikomu nie pomogła stać się lepszym człowiekiem. Raczej większym egoistą niż reszta. Więc skąd ta presja? Skąd ta ciągła potrzeba udowadniania dzieciom, otoczeniu i może sobie, że jest się wspaniałym rodzicem? Bo po raz kolejny spełniło się wszystkie zachcianki zakupowe dziecka?
Jeśli Ty też dostrzegasz – że coś w tym wszystkim nie gra, że konsumpcja wielu osobom przesłania zdrowy rozsądek – i że nie koniecznie widzisz się w tym pociągu – mam coś dla Ciebie.
Wraz z Agnieszką z bloga Rodzina na kredyt od sierpnia ruszamy z nowym projektem. Projektem – który pomoże Wam ogarnąć domowe finanse, pomoże zaoszczędzić i nie przepłacać za rzeczy, które rodzice kupują na co dzień. Będziemy pisać na tematy bliskie rodzicom – w końcu same jesteśmy mamami.
Będziemy testować na sobie (tak – możecie mi mówić Króliczku) różne rozwiązania związane z finansami domowymi i pieniędzmi. Co się opłaca, co omijać, co warto zrobić, a na co szkoda czasu i pieniędzy. Oczywiście – kto tylko będzie chciał – może do nas dołączyć – serdecznie zapraszamy 🙂 W sierpniu powstanie również grupa dedykowana na FB.
A jeśli już teraz macie pomysły – o czym chętnie byście poczytały, jeśli chodzi o finanse domowe – zapraszam do komentowania. Każda wskazówka na wagę złota 🙂 Zapraszam również do zapoznania się z blogiem Rodzina na Kredyt. Agnieszka mi osobiście imponuje. Tym, w jaki sposób rozwiązuje swoje problemy, także te finansowe. Jak potrafi wyjść z własnej strefy komfortu, by poprawić sytuację swojej rodziny – nawet jeśli wymaga to od niej i jej domowników wyprowadzki na drugi koniec Polski.
Oj, mój ty króliczku 😉
Pisałam kiedyś wpis o pajdokracji, czyli dzieci rządzą portfelami rodziców: http://rodzinanakredyt.pl/tag/pajdokracja/ – ale w sumie fakt, odmówić dzieciom jest bardzo trudno. Choć moje dzieciaki wiedzą, albo lód, albo np batonik i mają tego przestrzegać. 🙂
😉 Moje z reguły też – choć łatwo nie było i trochę to trwało. Co nie zmienia faktu – że cały czas próbują negocjacji… I ciężkie działa na rodziców potrafią wytoczyć. Więc zdarza się że się poddaję i jestem bezbronna 🙂
Ula, jak negocjują inteligentnie, to warto ulegać. To nie bezbronność, tylko rozsądek 🙂 Tak sobie to tłumacz 🙂 Warto też dzieci uczyć, że negocjacje są dobrym sposobem walki o swoje. Przydaje się w dorosłym życiu.
O to tak. Starsza jest mistrzem negocjacji i podchodzenia. Nie tylko rodziców -ale każdego w swoim otoczeniu. Jak nie chcą wpuścić drzwiami – próbuje oknem. Okno zamknięte – to może piwnica. Potem balkon, komin… Z reguły znajdzie sposób 🙂 Ale z tego akurat się cieszę. To dobra cecha – przyda jej się w życiu. W końcu sami zbyt często zbyt szybko się poddajemy. A przykład charakteru córki sprzed lat. Gdy poszła do szkoły i miała zajawkę na bycie nauczycielem. Kupiliśmy jej dziennik – i całe dnie młosza była jej uczniem, a ona nauczycielką. Po kilku godzinach zabawy Wiki nie wytrzymała. I do Pauli z tekstem: W kółko bawimy się w szkołę. Tylko nauka i nauka. Ja już nie chcę. Ja chcę pobawić się konikami. Paula myśli chwilę, po czym mówi. Dobrze Wikuś… Pobawimy się konikami. Koniki idą do szkoły….
Daleko w życiu zajdzie 🙂 Gratuluję Małej 🙂
Już nie mała. 11 lat w tym roku. A charakter tylko się rozwinął w tym kierunku 🙂 Wchodzimy w etap nastolatka 🙂
Potwierdzam! Konsekwencja popłaca i owocuje… oraz uczy dzieci przedsiębiorczości. We niektórych lodziarniach jest tak, że im więcej gałek w jednym pudełeczku tym taniej. Moje dzieci często zagranicą kupują trzy gałki w jednym… a ile z tego mają radochy… sama nie rozumiem tego fenomenu. Kiedyś też mnie zaskoczyli, gdy zabrałam ich na lody, a zapytali, czy mogą dostać lody w gotówce. Zamiast zjeść loda, wzięli pod 3 złote. Szok. Wczoraj też wizyta w sklepie, Syn mi bardzo pomagał w zakupach, więc chciałam mu coś kupić dobrego, to usłyszałam… a po co marnować pieniądze. Za 10 złotych, to ja kupię jajka, jogurt, upiekę ciasto i będzie dla wszystkich
Dobry tekst:) Taka nauka od najmłodszych lat uczy przedsiębiorczości i procentuje w przyszłym, doroslym życiu. Pozdrawiam 🙂
Bardzo dobre podejście! Rzadko kiedy spotykane w dzisiejszych czasach 🙂
Dzięki Magda 🙂
Uwielbiam takie podejście do dzieci i ich zachcianek. Lubię to, gdy rodzic doskonale zna swoje dziecko i nie musi udowadniać całemu światu, że jest dobrym rodzicem. Wpis zasługuje na dodanie do zakładek i udostępnianie dalej!
Dzięki Szymon 🙂 Moja starsza córka ostatnio najbardziej cieszyła sie z zamówionego kleju do glutów 🙂 Więc czasami to chyba my pomagamy dzieciakom rozkręcić apetyt na rzeczy – które chcą mieć – póki ich nie mają. A potem – polowanie na kolejne „trofeum”
Wiele kupuje swojemu dziecku i czasem za dużo, ale potrafię czasem powiedzieć „nie, tego nie dostaniesz”.
U mnie masz złoty medal za rozwiązanie historii z kinderami i wspólną butelką wody do podziału na dwie osoby(!). Przyjdzie dzień, gdy dzieciaki podziękują Ci za tę lekcje. To elementarne zasady gospodarowania zasobami. Szacunek.
Świetna postawa. Jesteś asertywna i nie dasz sobie wejść na głowę
U nas dzis w Pepco:
– mamo kupisz mi laleczke?
– nie, bo masz caly pokoj lalek i kolejna ci nie potrzebna.
– a te pompony chearleaderki?
– juz raz mialas, pamietasz jak sie rozwalily w dwa dni?
Obok stala pani i jej corka wybierala tez jakies zabawki. Mina tej kobiety byla conajmniej dziwna, gdy odmawialam wlasnemu dziecku.
taaa. znam to z autopsji. U nas sprawę zwykle rozwiązuje przypomnienie o kieszonkowym. Masz własne pieniądze – skoro koniecznie musisz to mieć – nawt jeśli 5 minut nie wytrzyma – kup sobie. I wtedy często okazuje się że zabawka aż tak niezbędna do szczęścia nie jest 🙂
Oczywiście trzeba znać granicę. Ja również lubię spełniać zachcianki dzieci, ale takie przyziemne. Poza tym mają już tyle lat że same umieją zaoszczędzić pieniądze na wymarzony cel. Oszczędzania warto uczyć więc od małego.
Kiedys uslyszalam ze pomimo wieku jestem bardzo madra mama, to bylo po sytuacji kiedy moje dziecko polozylo sie w sklepie bo chcialo cos a ja wyszlam. Od tego czasu minelo pare lat i ostatnio spostrzeglam ze nic co potrzebuje nie moge sobie kupic ( buty ledwie trzymajace sie, brak telefonu bo sie zepsól itd) bo co dziecko 9 latek chcialo to mialo rosla we mnie frustracja i stwierdzilam DOSYĆ!!!! Wprowadzilam kieszonkowe 50 zł na zabawki 50 zl na ciuchy ktore chce( ktore potrzebne to kupie) pierwszy miesiac wydana 100 w 3 dni. Teraz jest 4 miesiac i zaczyna syn myślec i wydatki sa bardziej przemyslane. Polecam ten sposob