Jak przygotować się do kryzysu? Czy to w ogóle możliwe? A może ten kryzys to jedna wielka ściema? Można żyć, tak jak się żyło, wyłączyć radio i telewizję, bo przecież to tylko ogłupianie mas i kłamstwo? Jestem człowiekiem – istotą myślącą, realizującą cele i spełniającą swoje potrzeby i zachcianki. Jeśli marzy mi się nowy telefon – to czemu mam czekać? Przecież nawet gdy nie mam pieniędzy – i tak mogę mieć nowy sprzęt choćby dziś. Do takiego myślenia jesteśmy przyzwyczajeni i takim podejściem w reklamach faszerują nas od lat. A teraz? Czy teraz sytuacja się zmieniła? Czy warto myśleć o przyszłości – czy lepiej żyć tu i teraz? Ciesząc się wszelkimi przywilejami, które są nam jeszcze dane?
Kryzys? Jaki kryzys?
Jeśli wcześniej nie interesowałaś się ekonomią – być może jeszcze miesiąc temu czy dwa, to pojęcie wydawało się totalnie abstrakcyjne. Jest super, jest świetnie – dlaczego miałoby być źle. Jasne czasami zupełnie przypadkiem trafiałaś na wypowiedzi jakiegoś ekonomisty, który coś tam pisał o fluktuacji, o sinusoidach, o hossach i bessach.
Ale…. Serio? Kto to czyta i jeszcze się tym przejmuje. Jest dobrze – będzie tylko lepiej. I tego należy się trzymać. Dlatego bez wahania bierzesz kolejny kredyt konsumpcyjny, czy kredyt hipoteczny na nowe mieszkanie – totalnie pod korek. To nic – że w ten sposób Ty i Twoja rodzina wiąże się z bankiem na kolejne 2, 5, 10, 20 czy 30 lat. Jest świetnie – będzie lepiej. Gdybyśmy mieli oszczędzać – nigdy byśmy nie odłożyli tych pieniędzy. A tak spłacamy ratę kredytu – a dane dobro już jest nasze. Zresztą teraz jesteśmy młodzi – dlaczego mamy odkładać realizację naszych planów w czasie – jak możemy wszystko mieć tu i teraz. Ciężko na to pracujemy – czasami nawet po kilkanaście godzin dziennie. Więc – należy się nam.
Argumentacja brzmi znajomo? Osobiście mam mnóstwo znajomych bliższych i dalszych – którzy myślą dokładnie w ten sposób. Kredyty są dla ludzi – i jak dają – to trzeba brać 🙂 Cała filozofia – o czym tu myśleć więcej.
Jednak prędzej czy później przychodzi taki czas – kiedy życie mówi sprawdzam. I prawdopodobnie stoimy właśnie na progu tego okresu. Jeszcze na początku tego roku czytałam – że kryzys może przyjdzie, a może nie. Może w tym roku, a może w następnym. Jest wiele wskaźników go coraz bardziej wieszczących – ale przecież nie muszą być prawdą. I z tych wszystkich informacji publikowanych w mediach – mało osób patrzyło w stronę Chin i brało na poważnie zagrożenie stamtąd płynące. Koronawirus co najwyżej był tematem żartów.
Koronawirus – a kryzys
Do czasu. Do czasu, gdy mały wirus wpłynął na decyzję rządu i uziemił nas w mieszkaniach. Nagle część zakładów pracy zostało pozamykanych z dnia na dzień. Nagle w telewizji i radiu nie ma innych tematów, jak koronawirus. Nagle zostały przerwane łańcuchy dostaw. I nawet – gdy dany zakład dalej chce wykonywać swoją pracę – okazuje się – że nie ma z czego produkować. Bo większość zakładów produkujących półprodukty znajduje się poza granicami Polski.
Więc zamykamy się w domu – i słuchamy nowych doniesień na temat wirusa. Ile osób już zachorowało, ile zachoruje, ilu przeżyje, ilu nie, jak długo potrwa kwarantanna. Nawet sprawdzamy informacje na temat osób, które zmarły. Ile miały lat, czy chorowały na inne choroby. Czytamy o brakach w odpowiednim wyposażeniu dla personelu medycznego, dramatyczne apele osób, których najbliżsi już chorują czy zmarli z powodu koronawirusa. Staramy się nie wychodzić z domu, a jeśli już – to tylko na niezbędne zakupy. I jakby mimochodem zauważamy – mając głowę zajętą myślami na temat śmiertelności i wirusa – że mleko jest 20 groszy droższe na litrze, tak samo cukier, mąka, i wiele innych produktów niezbędnych i zbędnych do przeżycia.
Podczas, gdy od znajomych słyszymy, że w ich zakładzie pracy mówi się zwolnieniach, braku możliwości przedłużenia umowy lub aneksie do umowy – zmniejszającym wynagrodzenie. A może już nawet ta rzeczywistość jest naszym udziałem?
Czyli jednak? Kryzys zaczyna być faktem i to na naszych oczach?
Jak przygotować się do kryzysu?
Skoro wszystko wskazuje na to – że jednak nie wywiniemy się tym razem -kryzys gospodarczy właśnie stoi na progu naszego domu i dobija się do drzwi – to czas spojrzeć prawdzie w oczy. I zmierzyć się z tematem. Zaakceptować go i podjąć działania, by mimo wszystko dać radę. Dlatego – tym wpisem zaczynam całą serię artykułów na blogu – na temat tego – jak przygotować się do kryzysu. Miał być jeden tekst w pierwotnym zamyśle 🙂 Ale skoro sam wstęp to już 5 minut czytania – to zamiast wpisu cały e-book by mi tu powstał. Więc. Temat dzielę na mniejsze partie. Będzie cała seria wpisów, dzięki której mam nadzieję lepiej będziemy funkcjonować w nowej, zbliżającej się do nas wielkimi krokami rzeczywistości. Rzeczywistości, która znacząco wpłynie na życie wielu z nas. Więc już teraz warto zadbać o to – by miała ona jak najwięcej kolorowych barw.
A jakie jest Wasze zdanie? Zaczynacie odczuwać oddech zmian na plecach? Obawiacie się o swoje zatrudnienie? Czy może uważacie, że po pandemii wszystko będzie po staremu? I póki co nie ma się czym przejmować?
Najgorsze co może być to życie na kredycie teraz w dobie koronowirusa.
Niestety ratę za nową może nie do końca potrzebną „pralke/lodówkę/auto” trzeba spłacić. Czasem warto zaoszczędzić niż spłacać! My Polacy musimy się nauczyć realizować swoje cele powoli, a nie na kredyt.
Dzięki za komentarz. I oczywiście zgadzam się z Tobą. Też zwykle stosuję taką strategię 🙂 Choć nie zawsze. Zdarza mi się jeszcze teraz spłacać raty. Wszędzie najważniejsze jest umiejętne szacowanie dochodów i wydatków i zarządzanie pieniędzmi. Gdy to opanujemy – powinno być ok. Jednak, gdy zadłużamy się pod korek i pracujemy na odsetki w bankach – kryzys nam nie pomoże. Więc – jak wszędzie – zdrowy rozsądek najważniejszy.
Wydaje mi się, że podstawą jest robienie zakupów tylko wtedy gdy są faktycznie potrzebne i korzystanie z okresowych promocji. Nawet na droższe rzeczy takie, jak kosiarki są promocje, więc warto z nich korzystać https://www.stiga.pl/promocje