Kieszonkowe – idea jest taka, że część pieniędzy, które rutynowo w miesiącu wydajesz na dzieci – dajesz do ich dyspozycji. To one są za nie odpowiedzialne i to one nimi zarządzają i na nich się uczą
Zalet takiego rozwiązania jest całkiem sporo – w poprzednim artykule – skupiłam się na jednej. Dzisiaj zaś postanowiłam wytoczyć całą artylerię – a nie jedno pojedyncze działo – które być może uznaliście, że można zignorować 🙂
1. Kieszonkowe pozwala na praktyczną naukę.
Dzieciaki lepiej zapamiętują, przyswajają wiedzę, gdy coś przećwiczą na własnej skórze.
Dowód?
Z mojego podwórka – mogłam tysiąc razy tłumaczyć, że właśnie trwa ulewa i wyjście na spacer jest odwleczone w czasie. Reakcja była zawsze jedna – płacz i zgrzytanie zębów. Wystarczyło córkę wystawić na chwilę na dwór by sama doszła do wniosku że na spacer pójdzie jak przestanie padać.
To samo jeśli chodzi o gorący piekarnik. Jedno kontrolowane dotknięcie nagrzanego piekarnika lepiej zadziałało niż 5-godzinne wywody matki na temat urazów i doświadczeń związanych z oparzeniami skóry.
Więc dzięki kieszonkowemu dzieciaki łatwo dowiadują się co to jest dziura budżetowa, oszczędzanie i na czym polega podejmowanie decyzji finansowych – i to od najmłodszych lat
2. Kieszonkowe pozwala ćwiczyć silną wolę – zarówno Twoją – jak i dziecka
Dawanie kieszonkowego pozwala na ustalenie prostych i łatwych do zapamiętania reguł – jakimi pieniędzmi Twoje dziecko będzie obracać i na ile może liczyć. Zasady są proste, jasne i ściśle określone. Junior wie, że na swoje potrzeby otrzyma od Ciebie powiedzmy 50 zł – i te 50 zł musi mu starczyć do kolejnego kieszonkowego. Więc – jeśli kasę wyda dzisiaj – przez następne tygodnie będzie się bujał bez pieniędzy.
Alternatywą dla kieszonkowego jest system zapomogowy. W poprzednim artykule pisałam, że rozumiem obawy niektórych rodziców, że kieszonkowe przyzwyczaja do łatwej kasy. Ale z drugiej strony sprawdźcie, czy zamiast kieszonkowego nie tkwicie w jeszcze większym dołku – w którym wyrabiacie u dziecka nawyk żebrania. Skoro nie ma własnych pieniędzy – a coś chce – musi je wybębnić od Ciebie.
I wtedy zaczyna się dyskusja.
– Mama ale ten bilet do kina to tylko 15 zł kosztuje, a wszyscy znajomi z klasy idą.
– Mama ale ta lalka jest taka piękna
– Mama mam 15 kucyków – ale ten jest inny i muszę go mieć.
Do tego cały arsenał środków manipulacji, którym często najtwardsza mama ulegnie… Znasz to …??
A za chwilę wchodzicie do kolejnego sklepu gdzie czekają kolejne pokusy nie do odparcia
Albo przed Tobą kolejny tydzień i tym razem musthave z postaci karteczek, piórnika, gry, czegokolwiek co Twoje dziecko sobie zamarzy.
Ty trzymasz kasę i to Ty decydujesz – co jest ważne a co nie jest ważne dla Twojej pociechy. I w tym momencie dziecko szybko się uczy że im częściej prosi – to statystycznie rzecz ujmując więcej dostanie. Im lepiej żebrze i Cię podchodzi – tym więcej wskóra. Pięknym uśmiechem zarobi więcej niż pracując i szukając dodatkowych źródeł dochodu. Na pewno taką wiedzę o pieniądzach chcesz swojemu dziecku przekazać?
Ponadto – jeśli uważasz że kieszonkowe to bzdura i lepiej wydatki i zachcianki dziecka pokrywać regularnie – poświęć się. Jeden miesiąc regularnie zapisuj i notuj, ile w ciągu tego miesiąca przekazałaś swojemu dziecku pieniędzy na "pilne i niecierpiące zwłoki" potrzeby i zachcianki. Wyżebrana kwota może Cię porazić 😀
3. Kieszonkowe sprawia – że to Twoje dziecko przejmuje odpowiedzialność.
To ono musi zarządzać pieniędzmi, dokonywać wyborów czy nawet zapewnić bezpieczeństwo swoim dochodom. Tak by nie wyparowały lub nie zostały zgubione. Jeśli zgubi Twoje pieniądze – nie odczuje takiej straty jak w przypadku swoich pieniędzy. I taką lekcję zapamięta o wiele dłużej i o wiele bardziej niż tysiące rozmów i kar za pozostawienie pieniędzy w nieodpowiednim miejscu, czy po prostu zgubienie ich.
Twoje dziecko zaczyna rozumieć czym jest budżet i po raz pierwszy na własnej skórze ćwiczy i poznaje czym jest deficyt, nadwyżka, oszczędzanie.
Zaczyna rozumieć, że to od jego decyzji zależy zasobność skarbonki – a nie Twojego humoru. Od jego gospodarowania pieniędzmi zależy jakie zabawki będzie miało – a nie od tego jak skuteczne jest w żebraniu i robieniu maślanych oczek. Ja po prostu wolę, gdy dziecko przytula się do mnie bo chce, a nie dlatego, że właśnie próbuje mnie podejść i namówić na zakupy kolejnej zabawki.
4. Kieszonkowe sprawia, że masz więcej świętego spokoju i lepsze argumenty w ręku.
My dajemy dzieciakom co miesiąc 50 zł z przeznaczeniem na zabawki, atrakcje – ogólnie przyjemności.
I to one decydują czy wolą kolejną zabawkę czy może wspólny wypad do kina. O dziwo mniejsza wyżej ceni czas spędzony razem na atrakcjach – i na to chętniej i bez oporów przeznacza swoje pieniądze. Natomiast dalej walczy o sponsorowanie zabawek 🙂
Podczas zakupów moje dziecko nie słyszy, że nie mam pieniędzy w ogóle albo że nie kupię jej zabawki bo nie. Słyszy, że ma swoje pieniądze i niech decyduje co z nimi robi i na co przeznacza. Stopniowo i nie bez potknięć zaczyna rozumieć kto tu rządzi kasą na zabawki i ponosi odpowiedzialność za dokonane wybory. I nie jest to brzydka mama 🙂 A starsza po prostu przelicza, ile czasu jej zajmie uzbieranie na coś na co jej zależy i oszczędza na ten cel.
5. Kieszonkowe sprawia, że Twoje dziecko czuje się pewniej i jest bardziej samodzielne.
Jeśli umówiło się ze znajomymi na pizzę lub lody – mając kieszonkowe nawet nie pomyśli by poprosić Ciebie o dodatkową gotówkę. Nie musi. Ma swoje pieniądze i podjęło decyzję na co je wyda. To dodaje pewności wśród rówieśników. Ponadto dysponując własną gotówką – lepiej czuje się w codziennych sytuacjach. Zakupy i zapłacenie za nie nie jest wyzwaniem, tylko równie naturalną czynnością jak ubieranie. Szczególnie motywująco działa na te bardziej nieśmiałe dzieci – więc warto aby w ten sposób ćwiczyły kontakt z innymi ludźmi. oraz poznawało radość zakupu zabawki, na którą musiało uzbierać określoną kwotę.
6. Kieszonkowe – szybka nauka liczenia.
Twoje dziecko ma opory przed nauką liczenia? Na swoich pieniążkach znacznie więcej i chętniej będzie ćwiczyć: dodawać odejmować, mnożyć, dzielić, a dla starszych dzieciaków procenty i ułamki można spokojnie wprowadzić. I to wszystko w ramach zainteresowań na co przeznaczy swoje własne pieniądze.
I tyle z argumentów za, które mi przychodzą do głowy 🙂
Dorzucicie coś jeszcze?
Też jestem za dawaniem kieszonkowego, sama czasami też je dostawałam będąc dzieckiem.
I super 🙂 Fajnie, że jest nas więcej 🙂 Ja tez czasami dostawałam. Jednak nie były to regularne wpływy niestety
Oj! Ze wszystkim sie zgodzę, ale z punktu widzenia osoby, dawnego dziecka, które dostawało kieszonkowe. Dziekuje za to teraz rodzicom. Na szczęście nie wyrobili u mnie nawyku zebrania, jak to ładnie nazwałaś. Jak cos chciałam, to zawsze mi mówili, ze po to mam kieszonkowe. I było tez dobre, ze dzielili po równo pieniądze na każde dziecko. Pamietam, ze moi rodzice dawali mi także "zarobić" – dostawałam 2 zł za każde posprzątanie klatki schodowej. Co prawda grosz, ale ile poprzez pracę był wart!
Dzięki za komentarz 🙂 Fajnie poznać wersję drugiej strony – dziecka – które już dorosło. I super że uważasz, że te rozwiązania się sprawdzają i potwierdzasz praktyką teorię 🙂
ja też dostawąłam kieszonkowe, i to od małego. Nigdy przynajmniej nie musiałam żebrać. I choć w naszym domu nie brakowało pieniędzy, to syzbko zaczęłam dorabiać, np. sprzedając wyroby na szydełku na allegro czy udzielając korepetycji. I chyba coś w tym jest, bo teraz, już na własnym, też nie mamy problemów z finansami.
Ostatnio zaczęłam mojemu 4-latkowi dawać niewielkie kieszonkowe, 2 zł tygodniowo, właśnie po to, żeby łatwiej było mu się nauczyć liczyć. Pomysł skutkuje. A ostatnio usłyszałam nawet, że nie warto kupować zabawki, która zaraz się i tak zepsuje. Gdybym to ja miała ją kupić raczej by mu to nie przeszkadzało 😉