Wchodzicie do pokoju dziecka – i widzicie świat zabawek. A zastanawialiście się kiedykolwiek ile pieniędzy ta zabawkowa rzeczywistość Was kosztowała? Jakie kwoty "zainwestowane" zostały w otaczający Was świat zabawek?
Dzisiejszy dzień poświęciłam na porządkowanie rupieciarni moich córek. Zawsze najdłużej mi tam schodzi i właśnie w tej części mieszkania mam największe opory żeby zacząć 🙂 Przeraża mnie konieczność starcia kurzu z wszystkich gadżetów znajdujących się w azylu córek. I poukładania tak – by można było przejść z jednego końca pokoju do drugiego 🙂 W ciągu tygodnia jestem zadowolona – jak zabawki nie wylewają się do salonu albo nie są pochowane w łazience.
Teraz i tak już jest lepiej – starsza odłożyła zabawki na rzecz biurka. Teraz jeśli się bawi – to czasami klocki z mniejszą układa lub grają w różne gry. Czy to na komputerze, czy to planszówki.
A wracając do tematu. Gdy tak ogarniałam ich pokój (obie są na wakacjach – dlatego tym razem padło na mnie) przemknęła mi przez głowę myśl, że to chyba najdroższy pokój w naszym mieszkaniu 😀
Patrzyłam na te pozapychane półki wszelkiego rodzaju gadżetami i zaczęłam się zastanawiać:
Ile pieniędzy kosztował nas świat zabawek?
Nie dawało mi to spokoju – i jeszcze wieczorem wzięłam kawałek kartki i zaczęłam inwentaryzację 😉
Dodam tylko – że te zabawki i książki które widzicie na zdjęciach należą do obu moich córek. I zbierały się przez kilka lat. Teraz raczej staram się ograniczać zapędy dziewczyn niż pozwalać im na każdą zachciankę. Skuteczne w tym zabiegu jest kieszonkowe.
Ponadto – to nie są wszystkie zabawki jakie przewinęły się w życiu dziewczyn. Sporo tych bardziej wartościowych (a przeznaczonych dla mniejszych dzieci) zostało rozdane po rodzinie i znajomych. Sporo nie wytrzymało próby czasu, ajeszcze kolejna część jest pochowana w garażu czy na placu zabaw przed naszym domem.
Nie wszystkie zabawki które widzicie na zdjęciach – zostały zakupione przeze mnie. Część to oczywiście prezenty. Mimo to pokusiłam się o szacunkowe wyliczenie – ile pieniędzy w pokoju dziecka zostało ulokowanych w świat zabawek
Gotowi – to dzielę się wynikami inwentaryzacji 😉
W pokoju córek znajduje się aktualnie:
- ok 100 książek i książeczek. Część to jeszcze ta z grubymi tekturowymi kartkami – za które płaciliśmy ok 3 – 5 zł. Część to książki starszej córy – których przeciętna cena dochodzi do 20 – 30 zł. Są także wielkie księgi bajek, albumy czy encyklopedie – kupione za trochę większe pieniądze. Dlatego patrząc na ten księgozbiór wartość przeciętnej książki wyceniłam na 8 zł. Wybaczcie – ale mimo wszystko nie chce mi się dokładnie tego liczyć 🙂 Przypuszczam że cenę zaniżyłam niż zawyżyłam. Tak czy inaczej – szacuję że na książki zostało wydane ok 800 zł. Jestem molem książkowym – i na te dobra rzadko kiedy szkoda mi pieniędzy. Ponadto staram się i dzieciakom zaszczepić tego bakcyla. Jednak konkurencja jest duża w postaci telewizji, tabletów, laptopów i tak dalej. Ale przynajmniej podejmuję próby 🙂
- 16 szt puzzli. Z reguły większych niż mniejszych. Mniejsze nie przetrwały próby czasu – i się po prostu rozsypały 🙂 Dosłownie i w przenośni 😉 Ponieważ to zwykle większe opakowania oraz z reguły z ulubionymi postaciami z bajek to ich cenę szacuję na ok 15 zł za sztukę. Daje to razem 240 zł
-
18 sztuk gier planszowych – jak mówiłam – córki lubią grać w planszówki – i staramy się rozwijać w nich te zainteresowania. Lepiej rozwijają niż gry na tablecie. Więc bodźce też są dostarczane w postaci nowych gier. Jedne droższe – inne tańsze, kupowane często w lokalnych księgarniach – a nie przez internet (co znacznie zwiększa koszty zakupu). Średnio po szybkim przejrzeniu cen na allegro – zakładam, że za jedną trzeba zapłacić minimum 25 zł co daje 400 zł. Jednak te wyliczenie uwzględnia 16 gier. Siedemnasta – to Wsiąść do pociągu – Europa. Bardzo fajna gra strategiczna – idealna dla 10-latków 😀 i ich rodziców. Sporo godzin przy niej spędziliśmy 🙂 I dalej spędzamy. Razem z osiemnastą w postaci Dobble kosztowały mnie ok 200 zł (kupowałam w sezonie przedświątecznym). Czyli wynik ostateczny zamyka się w 600 zł
- Globus interaktywny– kolejne 200 zł
- Klocki lego – kilka oryginalnych zestawów – kilka innych firm. Wszystkie wymiksowane razem w pudełku po prezentach – myślę że przez lata na te zabawki 500 zł spokojnie zostało wydane
- Płyty DVD i gry na X-box – łącznie 15 sztuk. Znowu nie będę zawyżać cen – i policzę 20 zł za sztukę (większość to jednak bajki na DVD kupowane w biedronce właśnie za 20 zł) Daje to razem 300 zł
- Zestaw lwia straż oraz dodatkowe figurki i mniejsze zestawy do niego. Cóż jak najmłodsza dostała ten zestaw do zabawy – ucieszyła się bardzo. Po czym po kilku dniach doszła do wniosku że czas opróżnić skarbonkę – Główny bohater animowanki i pozostała ekipa – nie mają z kim walczyć. Więc na dobre i złe charaktery oraz zestaw spokojnie poszło 300 zł
- Zestaw z little pet shop – też kosztował ok 150 zł. Na szczęście tutaj obyło się bez potrzeby rozszerzania
- Samochodzik popychacz – który nadal świetnie służy do zabawy 6-letniej już córce. Solidna zabawka za ok 200 zł
- Inne zabawki – zestawy większych i mniejszych klocków, domek do budowania z duplo, wszelkiego rodzaju garnki, lalki, plastikowa żywność, mikrofale, kasy, pralki, kubki, dzbanki, telefony, koniki, kucyki, gadające pony i księżniczki Celestie. Pluszaki, kotki, pieski, dinozaury, samochodziki i nawet jeden pistolet maszynowy 🙂 Początkowo chciałam to wycenić na 200 zł. Ale jak na spokojnie patrzę co w tych pudłach jest poupychane – to jednak zbyt optymistyczne założenia porobiłam. Tam spokojnie kolejny 1.000 zł leży. W końcu bajkowi ulubieńcy kupowani w sezonie do najtańszych nie należą.
Więc po podliczeniu większości zabawek w pokoju – a nie dokładnie wszystkiego, stwierdzam co następuje.
Nasz świat zabawek w pokoju dziewczyn delikatnie wyceniam na ok 4.300 zł.
A jakbym dokładną inwentaryzację zrobiła i doliczyła wszelkiego rodzaju torebki, spineczki, perfumy oraz resztę zabawek – które nie znajdują się w zestawieniu – bez problemu doszłabym do 5.000 zł.
Włos na głowie staje 🙂 Przecież to kosmiczne pieniądze wydane dość lekką ręką na świat zabawek 🙂 Plus jest taki, że nie wydane w jednym roku i nie tylko przeze mnie 😀 Ale i tak. Niech ktoś jeszcze zarzuci mi, że dziewczyny za mało zabawek mają ;D A wierzcie mi – słyszę takie teksty. Jedyny pocieszający fakt – że te zestawienie dotyczy zabawek obu córek. Więc wychodzi po 2,5 tysiąca na głowę.
I po tych moich skróconych wyliczeniach – ciekawa jestem jak wygląda Wasze zestawienie samych zabawek dzieci. Ile w nie już wtopiliście pieniędzy? Zachęcam do takiej szybkiej domowej inwentaryzacji i do podzielenia się wynikami.
A gdyby spodobało Ci się u mnie – zapraszam do zapisania się na newsletter, polubienia Mamonika na FB. Będę również wdzięczna – za podzielenie się wpisem dalej
Zrobiłaś jakiś przerażający kosztorys 🙂 A nie, czekaj, to nasz domowy budżet uszczuplony o przyjemności dla dziecka :-0
Dużo na Twoim blogu ciekawych dla mnie tematów. Złapałaś mnie 😉
Dziękuję – i oczywiście – zapraszam jak najczęściej. A mój kosztorys to efekt 6 lat przynajmniej. I znam rodziny które biją mnie o głowę przynajmniej 2 – 3 -krotnie. Po prostu chyba nie tylko ja mam tak że łatwiej odmówić sobie niż dziecku. I widać efekty w pokojach dziecięcych. Pieniądze, z których po prostu nie zdajemy sobie sprawy 🙂
Pozdrawiam
Przerażające! Kiedyś się susiłam I pi razy drzwi zaczęłam liczyć. Doszłam do ok. 7 tys. I przestałam…Myślę, że jakbym brnęła dalej to wyszłoby ok 10tys. Teraz ograniczam się do kupowania tylko książek, ewentualne zabawki dziecko dostaje tylko na urodziny I gwiazdkę.
Dzięki za szczerą odpowiedź 🙂 Chyba większość z nas nie zdaje sobie sprawy ze skali tych złotówek wydanych na zabawki
Dobrze sobie tak raz na jakiś czas uświadomić ile mamy. Zwykle za dużo.
Tak – po inwentaryzacji stwierdzam – że zdecydowanie podpisuję się pod Twoim stwierdzeniem. Czasami przydaje się taki zimny prysznic na głowę
Ja doszłam do podobnych przemyśleń. Dzieci kosztują i taka jest prawda. Teraz wzięłam się trochę na sposób i dużo zabawek kupuję na portalach typu olx czy allegro – od innych, którzy już wyrośli z takiego typu zabawek. Trochę też dostaję od koleżanki z pracy, która ma je po starszej córce. Książeczki często wypożyczam. Nasza miejska biblioteka jest bardzo dobrze wyposażona w tytuły dla dzieci. Tutaj jednak trzeba być ostrożnym, żeby dziecko nie zniszczyło egzemplarza. Ja na szczęście mam już rozumną, 6-cio letnią córkę więc o to nie muszę się martwić 😉 No ale mimo tego oszczędności na przyjemności dla dziecka muszę zbierać. Kiedy wchodzi nowy gadżet (tak jak ostatnio spinner) to kupuję go w sklepie. Trochę zawsze trzeba więc mieć odłożone czy to na jakimś koncie oszczędnościowym (darmowym typu Orange Finanse) czy w skarpecie.
wiesz Marta – z jednej strony kosztuje, a z drugiej sama pamiętam jak w którymś momencie mojego dzieciństwa wszystko było na kartki nawet papier toaletowy. O zabawkach w sklepie można było pomarzyć. I jakoś potrafiliśmy mimo wszystko cały dzień świetnie się bawić. Za pistolet służył kawałek drewna, a z gałęzi świetne proce się robiło. Z opakowań po czekoladzie zaopatrzenie do sklepu itd. I jakoś fajnie wspominam te czasy. Wyzwalały kreatywność. I człowiek kombinował w każdym wieku. A teraz – podane na tacy i jeszcze presja być = mieć z wszelkiego rodzaju mediów oraz często ze strony rówieśników. Jakoś tak odnoszę wrażenie że spłycone wszystko zostało
Przez 16 lat zebrało się z 50 tysięcy. Może więcej. Tego nie da się policzyć.
Na same zabawki? Jesteś naszym rekordzistą 🙂
Moja córka ma 10 miesięcy więc jeszcze na jej zabawki tak dużo nie wydaliśmy, ale fakt dostaje ich wiele i nie nikt nie patrzy jaka sumka się zbiera 🙂
Święte słowa 🙂
Epoka zabawek już dawno za mną, ale pamiętam, że miałam ich całkiem sporo 🙂 Gdybym podliczyła swoje obecne „zabawki”, to pewnie zaczęłabym płakać jak dziecko, więc dla spokoju duszy tego nie zrobię 😀
Tak – zabawki dorosłych są zwykle sporo droższe 😀 i na 200 zł się nie zamykają
Moja córka jeszcze jest na etapie gryzaki i grzechotka które i tak można znaleźć w każdym pokoju w każdym kącie. A strach pomyśleć co będzie za kilka lat.
😀
Zabawki dla dzieci wcale nie muszą być drogie 🙂 Coś na ten temat wiemy 🙂
Ciekawy sklep 🙂 Dzięki za podzielenie się linkiem 🙂
Hmmm…nawet nie zdawałam sobie sprawy ile pieniędzy jest w zabawkach…teraz będę podchodziła bardziej uważniej do zakupów. Dzięki za to wstrząśnięcie!
Prosze bardzo 🙂 Sama złapałam się za głowę widząc wynik końcowy 🙂
Oj tam oj tam, 500+ jest można szaleć 😛 A tak serio, staram się ograniczać, ale słabo nam wychodzi, zwłaszcza jeśli chodzi o książki i planszówki – zawsze człowiek sobie wyjaśni, że to dla dobra dziecia przecież 🙂
Tak – mam dokładnie to samo 🙂 W tym roku już wiem jaką planszówkę córa dostanie pod choinkę 🙂 I o jaką kwotę zwiększy się nasz świat zabawek 😀
Moje mają prawie 5 lat i prawie 2 lata. Staramy się nie kupować zabawek-zachcianek (reklamowanych w TV lub przedszkolnych fanaberii). Puzzle i lalki/zabawki kolekcjonerskie typu kucyki czy PetShop starsza dostaje na urodziny. Obydwie uwielbiają LEGO, młodsza serię DUPLO, starsza Friends i na to idą pieniądze z okazji wszystkich świąt – urodziny, dzień dziecka, Mikołaj itp. Do tego matka-bibliofilka, więc książek u nas sporo. Kupujemy jeszcze gry planszowe i wszystkie te aktywizujące książeczki – z naklejkami, do rozwiązywania zadań + masa przyborów do rysowania/tworzenia. Niby mało kupujemy, a te rzeczy to się przelewają w ich pokoju. A ile było nietrafionych, albo takich, którymi pobawiły się kilka dni, a potem zapomniały (najgorzej, jak się pozbyłam, a starszej po roku się przypomniało i płacz :)) Ale idzie remont, więc część zabawek pożegnamy 🙂
Nigdy nie robiłam takiej inwentaryzacji – ale podejrzewam, że też doszłabym do jakichś astronomicznych kwot. A prawda jest taka – że większość dzieci i tak najchętniej bawi się przedmiotami codziennego użytku albo jakimiś skarbami znalezionymi na podwórku 😉
Myślę, że pieniądze wydane na książki, puzzle, klocki czy gry planszowe to nie są wyrzucone pieniądze. Przecież one powodują, że dzieci się rozwijają. Ćwiczą swoją orientację przestrzenną, czytanie, uczą się zasad.
Przesadą jest to, że rodzice zgadzają się na wszystkie zachcianki dziecka, przy każdej wizycie w sklepie kupują coś, często kiepskiej jakości, co po 2 godzinach zainteresowania i tak ląduje w koszu, bo się zepsuło, albo w kącie – bo w zasadzie to nudna zabawka.
Hejka 🙂 Tworząc ten wpis – bardziej chodziło mi o uzmysłowienie, ile pieniędzy mamy pochowane w pokoju dzieci (swoich pewnie też) nawet nie zdając sobie z tego sprawy. I czy przypadkiem nie przesadzamy 😀
Sama boję się liczyć ile pieniędzy zostało włożone w zabawki w pokoju mojego syna. I zastanawiam się skąd w ogóle wzięliśmy na to pieniądze
Tylko pomyśleć, że jak było się dzieckiem to był tylko jeden miś lub po kimś lalka, parę żelaźniaków, a teraz to już rozpasanie jest.