Ile prądu zużywa żelazko? Dzisiaj kolejne podejście do tematu oszczędzaniu na rachunkach za światło. Pierwsze wyliczenia i sposoby na oszczędności znajdziecie we wpisie Jak oszczędzać światło? 3 łatwe do wdrożenia sposoby.
Od kilku tygodni mam watomierz – i nie zawahałam się go użyć 🙂 I obiecuję – że używać dalej go będę. Oraz opisywać – wyniki pomiarów wykonanych przy okazji używania tego i innych urządzeń domowych. W najbliższej przyszłości mam zamiar zrobić całą serię wpisów, o tym ile prądu zużywają domowe sprzęty. A potem podsumowanie. Który z nich jest najbardziej prądożerny i na co uważać najbardziej.
A dzisiaj – zgodnie z tytułem wpisu zajmiemy się żelazkiem. Ostatnio nawet w komentarzu na blogu pojawiła się opinia – że żelazko jest najbardziej energożernym urządzeniem w domu. Dlatego – z czystej ciekawości -i sprawdzenia czy to fakt, czy może kolejny mit przekazywany z ust do ust – sprawdzam, jak faktycznie wygląda kwestia rachunków za używanie żelazka i prasowanie. I mam już przeczucie graniczące z pewnością – że nie taki diabeł straszny – jak go malują. Ale o tym – w dalszej części wpisu.
Ile prądu zużywa żelazko? – mój model i ilość pobieranej energii
Zanim zacznę dzielić się z Wami informacją o zużyciu prądu przez moje żelazko, kilka informacji. Do prasowania używam żelazka o mocy nominalnej 2400 W. Konkretnie firmy Philips, model Azur. Mam je już parę ładnych lat – i szczerze – póki działa – nie zamierzam wymieniać go na nowe. Tym bardziej – że jest wytrzymałe. Przeżyło już kilka upadków, ma popękaną plastikową rączkę i mimo to dalej działa – nagrzewa się i prasuje. A mi wraz z upływem lat coraz bardziej i coraz częściej pasują poglądy less waste – to sprzęt trzymam nadal. I korzystam z niego z powodzeniem – póki całkowicie nie odmówi posłuszeństwa.
A wracając do tematu. Jak wiadomo – żelazko nie pobiera takiej samej ilości prądu przez cały czas podłączenia do gniazdka. Nagrzewa się do odpowiedniej dla nas temperatury – a następnie wyłącza. A gdy jego temperatura znowu spadnie – włącza i nagrzewa się znowu. I każdy – kto prasował choć raz doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Zainteresował Cię ten wpis?
Chcesz być informowana, o kolejnych artykułach na blogu?
Zapisz się na newsletter. Spamu nie będzie :D
Jeśli chodzi o moje żelazko – to mimo mocy 2400 W – nie pobierało nigdy tyle prądu . Wartości za każdym razem były mniejsze i wynosiły ok 2080 – 2150 W.
Czas – jaki potrzebowało od włączenia do osiągnięcia maksymalnej temperatury grzewczej czyli ··· to ok. 70 – 75 sekund. W tym czasie zużywało 0,03 kWh.
Następnie 90 – 130 sekund można było nim prasować bez ponownego nagrzewania się i zapalania światełka. W tym czasie pobór prądu wynosił 1 – 2 W. Minimalna ilość nie mająca wpływu na ostateczny rachunek. A potem dogrzewanie – tym razem ok 10 – 15 s., gdzie żelazko pobierało znowu ponad 2000 W podczas ponownego nagrzewania się
Ile prądu zużywa żelazko podczas godziny prasowania
Poprzednie pomiary dają jakiś pogląd na pobór prądu, jednak komu chciałoby się z tych danych wyliczać – ile kosztuje nas godzina prasowania. Znacznie prościej – i bardziej wiarygodnie – jest to po prostu zmierzyć. Dlatego – w ostatnich tygodniach prasując – za każdym razem mierzyłam za równo czas prasowania- jak i ilość zużytego prądu. Na podstawie tych kilku pomiarów mogę śmiało stwierdzić – że przeciętnie godzina prasowania w moim wydaniu i na moim sprzęcie to ok 1,5 – 2 kWh. Różnica w poszczególnych pomiarach wynikała ze zmian w ustawieniu nagrzewania żelazka – nie zawsze wymagana jest do prasowania najwyższa temperatura. A w imię wpisu na blogu – nie miałam zamiaru poprzepalać ubrań z delikatniejszych tkanin.
Ostateczne wnioski są następujące. Prasując:
- 1 godzinę w tygodniu – zapłacę: ok 1,1 zł/tydzień (zakładam cenę kWh na poziomie 0,55 zł); ok 5 zł/miesięcznie; ok 60 zł rocznie
- 2 godziny w tygodniu – zapłacę 2,2 zł tydzień; ok 10 zł/miesięcznie; ok 120 zł/rocznie
- 3 godziny w tygodniu – zapłacę ok. 3,3 zł/tydzień; 15 zł/miesięcznie; ok 180 zł/rocznie
Jak widzicie – nie są to kosmiczne sumy – i to nie żelazko jest sprawcą wielkich rachunków za prąd. Mimo, że pobiera sporo energii – robi to w krótkich odstępach czasu i nie jest w użyciu zbyt często w porównaniu z innymi sprzętami domowymi.
Dlatego wybór super energooszczędnego modelu żelazka za kilkaset zł – nie przyczyni się do znaczących oszczędności na rachunkach za prąd. Być może poprawi komfort prasowania – jednak na zasobność naszego portfela – nie wpłynie. Co najwyżej zmniejszy ją – doliczając koszt zakupu nowego sprzętu.
Ile prądu zużywa żelazko i jak na nim zaoszczędzić?
Ok. To teraz zastanówmy się jak zaoszczędzić na rachunkach dalej prasując. Kilka patentów, z których sama z powodzeniem korzystam. A to głównie dlatego – że szkoda mi czasu na prasowanie. Życie jest zbyt ciekawe, by spędzić je przy desce do prasowania. Kiedyś potrafiłam na zwykłe prasowanie ubrań dla 4-osobowej rodziny poświęcić 2 – 3 godziny tygodniowo. Co oznacza, że przeciętnie (zakładając 2,5 godziny na prasowanie) w ciągu roku przy żelazku spędzałam 130 godzin, czyli 5 dni i 10 godzin bez żadnej przerwy. Uznałam, że to stanowczo za dużo i zaczęłam wprowadzać zmiany. W efekcie których aktualnie w ciągu tygodnia poświęcam górę 1 godzinę na prasowanie. Czyli już 52 godziny rocznie (2 dni i 4 godziny). Znacznie lepiej, a przy okazji i taniej:)
Jak wydać mniej pieniędzy na prasowanie?
- kupuję ubrania, które się nie gniotą. Serio – to jedno z pierwszych kryteriów, jakie stosuję w trakcie zakupów. Czy dla siebie, czy dla dzieci i męża. Z czego dana rzecz jest wykonana i jak bardzo się gniecie. Potrafię to odróżnić, nawet nie znając nazw materiałów i nie odróżniając lnu od płótna 🙂 Jeśli podobają mi się 2 bluzki – i jedna już na wieszaku ma zagniecenia, a druga wygląda jak świeżo po prasowaniu – zawsze wybiorę tą drugą. Wiem, ile czasu i przekleństw rzuconych pod nosem będzie kosztowała mnie ta pierwsza. I w ten sposób z zakupów na zakupy mam coraz mniej rzeczy do prasowania.
- prasuję raz w tygodniu. Zbieram rzeczy do prasowania w większą stertę i prasuję wtedy, gdy mam ich więcej. Nie włączam żelazka przed wyjściem do pracy, czy dzieciaków do szkoły. Jedno prasowanie w tygodniu – to jeden koszt nagrzewania się żelazka. O stresie – że nie mam się w co ubrać, czy że ubranie nie wyprasowane – a my już musimy wyjść , nie wspomnę. Dodam, że przy odpowiednim zorganizowaniu – to naprawdę nie jest trudne. Jeśli chodzi o mnie – to mam taryfę weekendową na prąd G12w. Oznacza to – że piorąc i prasując w weekend – zapłacę za te czynności znacznie mniej. Dlatego pranie zaczynam w piątek w nocy – po 22. A kończę w sobotę. W ten sposób – do niedzieli ubrania mam czyste i suche. Potem segreguję je na te do prasowania i składania. Prasuję, to – co muszę i już. Wyrabiam się z ciągu godziny 🙂
- wyłączam żelazko po skończonym prasowaniu – niby oczywistość – ale jednak nie zawsze
- wieszanie ubrań zaraz po wypraniu. Oraz porządne strzepywanie przed powieszeniem. Jak wielkie ma to znaczenie – wie tylko ta osoba, której partner w ogóle nie przykłada do tego uwagi 🙂 Z mężem mamy układ partnerski i naprawdę wiele rzeczy potrafi zrobić całkiem dobrze. Jednak – wieszanie prania – nie jest jego mocną stroną 🙂 Dlatego jeśli chcesz mniej czasu spędzić przy żelazku – więcej poświęć na porządne rozwieszenie prania. Szczególnie na suszarce. Im zrobisz to dokładniej i lepiej – tym mniej czasu zajmie Ci prasowanie
- wieszanie mokrych koszul, marynarek, sukienek, żakietów na wieszakach. Znowu – więcej czasu na powieszenie takiego prania schodzi, ale ilość czasu przy żelazku – gwałtownie maleje. Po powieszeniu ubrań wyjściowych i pozwoleniu wyschnięcia im na wieszakach – części z nich w ogóle prasować nie muszę. Więc korzystam z tego patentu regularnie
- segregacja i składanie ubrań zaraz po wyschnięciu. Zdejmuję pranie z suszarki i je dzielę. Na te, które muszę poprasować i te które wystarczy tylko złożyć. Nie wrzucam wszystkiego jak leci do kosza z praniem na prasowanie – tylko to, co się nie gniecie – składam od razu. A następnie układam w szafie. Gdybym tego nie zrobiła – miałabym więcej prasowania. Pranie w koszu pogniotłoby się bardziej. A tak mam więcej czasu – bo robię coś bez zwłoki
- składanie ubrań do prasowania. Nawet jeśli coś wyląduje w koszu do prasowania – podczas zdejmowania z suszarki – jest składane na połowę czy ćwiartkę. Nie wrzucam byle jak ubrań do prasowania – bo to oznacza więcej czasu przy żelazku. A że nie przepadam za prasowaniem – ograniczam ten czas do minimum.
- nie prasuję ręczników, pościeli, firan czy bielizny. Wiem, że są osoby – które prasują wszystko. Ja do nich nie należę. Firany zwykle są wieszane w oknie zaraz po wypraniu. Ręczniki, pościel i bielizna dobrze powieszona i szybko złożona – nie wymaga prasowania
- prasowanie zaczynam od najbardziej delikatnych ubrań i najniższej temperatury. Czyli znowu segregacja prania. Dzięki czemu nigdzie nie wypalę dziury… Ale i przy okazji – oszczędzam na rachunkach i czasie – nie muszę czekać, aż żelazko ostygnie do odpowiedniej temperatury by po jeansach poprasować delikatną bluzkę.
A Ty? Lubisz prasować? Ile czas poświęcasz na prasowanie i czy też masz swoje własne patenty na oszczędzenie czasu i pieniędzy podczas prasowania
Po co Pani woltomierz? Woltomierzem nie można zbadać zużycia prądu, co najwyżej napięcie w sieci, a to jak mniemam wynosi u Pani zawsze 230 V 🙂
Hej Fabian 🙂 Dzięki za czujność. Pisałam po nocy i błąd się wkradł 🙂 Już poprawione. I wychodzi na jaw że zawsze bardziej po drodze było mi z chemią i matmą – niż fizyką 🙂 Pozdrawiam
Ja mam doskonały sposób na obniżenie kosztów prasowania. Ograniczam je do maksymalnie 2h w roku. Na szczęście moja praca nie wymaga eleganckich koszul. Od czasu do czasu muszę wdziać coś typu „business smart”, ale i to najczęściej udaje mi się osiągnąć dzięki kilku bardziej eleganckim, ale ciągle niegniotącym się ubraniom.
Więcej prasowałam tylko w pierwszych tygodniach życia dzieci, gdy możliwość postania sobie w samotności przy desce do prasowania traktowałam w kategoriach rozrywki – włączałam sobie wtedy podcast lub audiobooka.
Z porad najbardziej zgadzam się ze starannym wieszaniem i hurtowym prasowaniem – bez rozgrzewania żelazka za każdym razem.
Dzięki za komentarz. Podziwiam 🙂 Ja do pracy jednak potrzebuję koszul – i część wymaga prasowania. Choć większość wystarczy powiesić 🙂 Dzieciaków rzeczy prasuję. Spódniczki, sukienki, spodnie – nie zawsze mam siłę czekać pół nocy na koniec cyklu w pralce by powiesić pranie od razu. A rano jest bardziej pogniecione niestety. I prasować trzeba.
A z tym rozgrzewaniem – to kolejny często powtarzany mit. Jest oszczędniej – ale nie aż tak bardzo, jak czytamy na różnych stronach. Prasując 6 x w tygodniu po 10 minut – zamiast 1x 60 min zużyjemy raptem 0,5 kWh w tygodniu więcej. Czyli jakieś 0,30 zł różnicy w tygodniu. Ja tego nie robię – ale bardziej z oszczędności czasu rano – niż pieniędzy 🙂 Wolę jednak pospać 10 min dłużej rano – niż stawać do żelazka 🙂
Ciekawe zestawienie. Szczerze powiedziawszy nigdy nie przejmowałam się, ile prądu zużywa moje zelazko. Prasuję również raz w tygodniu, z uwagi jednak na to, że mam sporą rodzinę, prasuję jakieś 2-3 godzin… Tak więc pewnie koszt miesięcznego użytkowania żelazka jest o wiele większy. Jest to zwykły model, raczej nie z tych drogich energooszczędnych. Na logikę jednak jeśli podliczymy koszt zużycia prądu wielu takich drobnych sprzętów w domu, miesięcznie wyjdzie dość spora kwota za prąd….
Całkiem sensowna opcją wydaje mi się zainwestowanie w panele fotowoltaiczne. Dzięki temu będziemy mieli własny prąd. Zastanawiam się nad zamontowaniem sobie czegoś takiego w przyszłości na dachu.
hej Ania. Też o tym coraz częściej myślę, szczególnie po ostatnim rachunku za prąd – gdzie jeden kWh jest droższy o 6 i 4 groszy (mam 2 taryfy). Mobilizują do podjęcia działań 🙂
proponuje oczytac na temat ilosci bakterii w pralkach. Ostatnio przeprowadzono badania na ten temat i wyniki byly przerazajace. Nikt nigdy juz prawie prania nie gotuje jak to robily nasze babcie. Natomiast prasowanie recznikow polecam ze wzgledu na zabijanie bakterii jakie sie na nich osadzaja, nawet po wypraniu. Nie wspominajac juz o jajach pasoytow, na przyklad niezniszczlne nawet w formaldehydzie jaja glisty ludzkiej. Zatem warto jednak reczniki prasowac!
Hej 🙂 Ten wpis jest napisany pod kątem oszczędności energii i czasu 🙂 Ja lubię mieć mniejsze rachunki i więcej czasu 🙂 Jeśli Ty wolisz mieć ręczniki poprasowane 🙂 Super 🙂 Mi to totalnie nie robi to różnicy 🙂 Co do bakterii 🙂 Są wszędzie. Nawet w naszym organizmie. Gdzieś kiedyś czytałam że mamy ich w granicach 2 kg. Pytanie jakie siedzą w pralce i jak bardzo są szkodliwe 🙂 Ponadto bakterie też mają przetrwalniki. Więc jedno prasowanie to może być na nie za mało. Nawet po tyndalizacji – czyli 3 krotnym zagotowaniu przetworów w słoikach (tak jakoś mi się skojarzyło) część bakterii dalej przeżywa 🙂 Więc myślę, że tak czy siak jesteśmy na nie skazani i od odporności naszego organizmu zależy czy poradzimy sobie z daną bakterią czy też nie. A że lubię dyskutować 🙂 To temat pociągnę i dopiszę – że nasze życie i przeżycie w większym stopniu zależy od np. spożywanego jedzenia niż prasowanych ręczników 🙂 Choć to byłby świetny tytuł na nagłówek w serwisach internetowych 😉 „Zgineła przez nieuprasowany ręcznik” 😀 Pozdrawiam cieplutko 🙂 I zdrówka życzę 🙂