Komórka dla dziecka

Komórka dla dziecka – sposób na zgłębienie finansów osobistych

Temat komórka dla dziecka – po raz trzeci dzisiaj będzie się przewijał na blogu. Tak to jest – że życie samo najlepsze historie pisze – i aż żal z nich nie skorzystać. 

Z poprzednich wpisów wiecie – że od maja moja starsza córa jest szczęśliwą posiadaczką telefonu z numerem. Sam aparat – otrzymała wcześniej od swojej cioci w prezencie. Po przejrzeniu ofert Paula jest w Play – i ma taryfę, gdzie nie trzeba przedłużać ważności konta co jakiś czas. Wystarczy mieć środki na koncie.

Takie rozwiązanie – plus darmowe rozmowy i smsy do wszystkich w Play (czyli głównie do mnie) spowodowały – że 30 zł, którymi doładowała numer telefonu wystarczyło jej od maja do września.

 

Jednak – krótko po moim wpisie – Telefon dla dziecka na kartę – jak wydać mniej niż 10 zł miesięcznie – wszystko uległo zmianie. I to oczywiście w najmniej odpowiednim momencie – jak to zwykle w życiu bywa.

Moja 10-letnia córa też poznała siłę przysłowia – że nieszczęścia chodzą parami 🙂

 

Komórka dla dziecka historia prawdziwa

 

A było to tak.

Od wakacji Pauli telefon szwankował. Na moje oko – totalnego laika komórkowego – poszła bateria. Zdarzały się sytuacje – gdy po 15 minutach używania telefonu – poziom energii w baterii ze 100 % spadał praktycznie do zera.

Denerwowało to córę okropnie – więc postawiła sobie cel – uzbierania pieniędzy na nowy telefon.

Tłumaczyliśmy jej – że w sumie wystarczyłoby pewnie baterię wymienić – i dotychczasowy model dalej by działał bez zarzutu. Jednak uparła się.

Stwierdziła, że chce nowy telefon i tyle. Zaczęła na niego oszczędzać. I z kieszonkowego, pieniędzy otrzymanych na wyjazdy wakacyjne, prezentów od dziadków uzbierała na początku września okrągłą sumę 500 zł. Kosztowało ją to szereg wyrzeczeń. Gdy jej młodsza siostra szalała na festynach i dmuchańcach – wydając kieszonkowe – ona potrafiła wydać kilka zł na loda. I na nic więcej się nie skusić. Jednym słowem – swój cel miała w myślach cały czas – i do niego dążyła 🙂

 

Na początku września – poczytałam kilka art, parę wypowiedzi na forum – i pomogłam jej wybrać model – tak, aby za uzbierane pieniądze miała jak najlepsze parametry komórki. Zamówiliśmy telefon – i czekaliśmy

 

Komórka dla dziecka – traumatyczny zwrot akcji

 

Paula na telefon wydała wszystkie swoje oszczędności – i zostało jej z 20zł w skarbonce. Mimo dyskomfortu jaki z tego powodu czuła – cieszyła się z komórki i oczywiście z wytęsknieniem wypatrywała kuriera.

 

Chwile oczekiwania umiliła sobie rozmową telefoniczną z koleżanką. Która numer ma w Plusie. Rozmowa odbyła się na Pauliny koszt i trwała dobrą godzinę. Dziewczyny – jak to dziewczyny – gadały o mniej czy bardziej ważnych dla nich sprawach związanych ze szkołą. Ostatecznie IV klasa to duże zmiany. Nowi nauczyciele, nowe przedmioty, nowa wychowawczyni, zupełnie inne realia. Gdy tak sobie gadały w którymś momencie nie wytrzymałam – po prostu weszłam do pokoju i poprosiłam Paulę o zakończenie rozmowy. Obawiałam się – że ostro naciągnęła koleżankę tą dość długą rozmową. Na szczęście lub nieszczęście – rozmowa była na koszt Pauliny – i to ona odczuła skutki swojej rozmowy.

 

Gdy tylko Paula skończyła rozmowę – przypomniałam jej – podstawowe warunki i opłaty związane z jej numerem na kartę. Oraz fakt – że jeśli wykorzysta pakiety na smsy i rozmowy – bez kolejnego wykupienia pakietów – płaci znacznie więcej.

To było jak kubeł zimnej wody dla córy. Po sprawdzeniu stanu konta – okazało się, że niestety słusznie przewidziałam rozwój wypadków. Z pakietu 100 darmowych minut zostało tylko kilka – to samo z smsami. Sytuacja tym bardziej podbramkowa – gdy okazało się że na koncie telefonu na kartę zostało 10 zł. A ta kwota nie wystarczy na kupno kolejnego pakietu 100 minut w promocji.

Komórka dla dziecka

Załamanie Pauli było dość spore. Wydała prawie wszystkie pieniądze na telefon – a teraz okazało się – że potrzebuje kolejnej gotówki na kartę do telefonu. Wyciągnęła swoje ostatnie 20 zł – z prośbą o doładowanie.

Być może – wielu rodziców – w tym momencie chciałoby ochronić swoje dziecko przed negatywnymi uczuciami i emocjami. Ja jednak uważam – że takie finansowe ciosy od życia w dzieciństwie – znacznie mniej bolą niż w dorosłym życiu. Tu sparzenie i kryzys finansowy – jest na kontrolowanym poziomie. Ma być nauką dla dziecka – ale nie tak mocną i bolesną, jakie zdarzają się po osiemnastce.

Więc nawet w tej sytuacji nie było zmian zasad gry. Ona ponosi koszty komórki – jak duże i ciężkie dla niej by nie były.

Jednocześnie – korzystając z potrzeby Pauliny poprawienia swojej sytuacji finansowej – zaproponowałam dodatkową dychę w doładowaniu – w zamian za przeczytanie książki. Płatne jeszcze przed wykonaniem zadania. Naprawdę zależy mi na tym, aby poprawiła umiejętność czytania – bez całej otoczki piszczenia i jęczenia dotyczącego poświęcania czasu na szlifowanie czytania.

 

Zaproponowałam córce także dodatkowe pieniądze w zamian za prowadzenie zapisków na temat swojego budżetu. Uważam, że jest to ważna umiejętność w panowaniu nad finansami osobistymi – i im szybciej zaczniemy pracować nad jej nawykiem zapisywania przychodów i rozchodów – tym lepiej.

Opcji – brak kieszonkowego – za brak zapisów  – nie da rady wprowadzić po kilku latach wypłacania kieszonkowego. Prawo nie działa wstecz 😉 Więc metodą marchewki próbowałam skusić córę do tych notatek.

Tym razem plan się powiódł. Stanęło na 1 zł za każdy wpis w zeszycie budżetowym. Tak jak przed wakacjami Paulinka nie była zainteresowana tą formą zarabiania – tak teraz – stwierdziła że warto – i to za czynności zajmujące tylko chwilkę.

 

Komórka dla dziecka – lekcja na przyszłość

 

Ponadto – gdy emocje już ucichły – a kryzys został zażegnany – na spokojnie porozmawiałyśmy sobie o budżecie domowym i kosztach związanych z posiadaniem komórki. Porównałyśmy, ile miesięcznie kosztują różne abonamenty czy doładowania na kartę każdego członka rodziny. Ile ja wydaję na swój telefon, ile mój mąż (jeszcze ma umowę z telefonem na abonament), czyja taryfa jest korzystniejsza.

plan na przyszlosc

Ułożyłyśmy też plan – co zrobić – by taka sytuacja z zerem na koncie u Pauli  – nie powtórzyła się w przyszłości. Ustaliłyśmy – że na pogaduchy z koleżankami będę pożyczać Paulince swój telefon. Mam nielimitowane rozmowy – więc może przez mój telefon gadać, ile da radę 🙂

Ponadto uzmysłowiłam jej, jak dobrym wynikiem jest wydanie na telefon 20 zl przez 4 miesiące – i pochwaliłam ją za to 😉

A zdarzenie – które miało miejsce – jest tylko małym potknięciem – które zdarzają sie najlepszym 🙂

 

Póki co – Paula ma wyrytą w pamięci całą historię – i bardzo uważa korzystając z telefonu. Działa bardzo odpowiedzialnie jak na 10-latkę.

 

Takich nauk życiowych na temat finansów osobistych by nie miała – gdyby komórka dla dziecka była na abonament i to my byśmy płacili rachunki. Więc aktualnie – tym bardziej utwierdzam się w opinii -że decydując się na telefon na kartę dla dziecka dobrą decyzję podjęliśmy.

 

A Ty jakie miałaś perypetie w temacie komórka dla dziecka?

12 komentarzy

    • ja walczyłam z komórką jakieś 3 lata 🙂 W końcu się poddałam. Są plusy telefonu dla dziecka – właśnie ten kontakt. I człowiek od razu spokojniejszy. Na bieżąco wiem co sie dzieje

    • Dzięki 🙂 To mój temat – który jest jednym z czołowych od ponad 10 lat 🙂 Jak już się pojawią – to lwią część uwagi pochłaniają 🙂 Jednak – absolutnie nie narzekam z tego powodu 🙂 Smutno i nudno byłoby bez nich

    • też tak myślę, dlatego zareagowałam tak jak opisałam. Bez zbytniej ochrony przed konsekwencjami podjętych decyzji

  • Zjechana nie zostaniesz 🙂
    Zafundowałaś córce dobrą lekcję finansów osobistych!
    Pomysł z płatnościami za wpisy budżetowe też dobry, ale…płacić za przeczytanie książki? No way 😉
    Jakbym mojej 7-letniej „szelmie” miał płacić za każdą książkę, którą sama wypożycza i czyta to bym szybko z torbami poszedł 😉
    Ukłony.

    • To masz szczęście. Moja omija książki szerokim łukiem – a jednak to ważna umiejętność. A jak mam przez godzinę słuchać że pół godziny musi czytać – to dla swojego zdrowia psychicznego wolę odpalić dychę 🙂 Nie twierdzę że to dobre rozwiązanie. Bardziej z tych wygodnych 🙂 I to dla rodzica

  • Przede wszystkim należałoby córkę zaznajomić z zasadami savoir- vivre czyli telefon nie służy do pogaduszek, a do umawiania się na pogaduszki, (co służy budowaniu relacji w przeciwieństwie do wirtualnych kontaktów) ewentualnie do krótkiego załatwienia pilnej sprawy i rozmowa nie powinna zajmować więcej niż 2-3 minuty, nie mówiąc już o kwestiach zdrowotnych. Do tego celu świetnie służy telefon rodzica, lub telefon domowy, co ma dodatkową zaletę, że umożliwia kontrolę i zniechęca do długich rozmów bo wszak wszysto jest publiczne. Dzwonienie z telefonu rodzica jest może niezbyt zręczne szczególnie w przypadku większych dzieci więc ja optowałabym za telefonem domowym na abonament. Przykład "nauki" finansów na prezentowanym przykłądzie jest sztuczny i trochę śmieszny a już w ogóle płacenie dziecku za rozpisywanie wydatków na własny telefon uważam za jakieś kuriozum. Ale sami stwarzamy dzieciom sztuczną rzeczywistość. A dziecko powinno poznać prawdziwą. Ja nigdy nie prowadziłąm i nie zamierzam prowadzić książki wydatków domowych ponieważ uważam to za stratę czasu. Natomiast mówię dzieciom wprost, togo nie kupimu, bo nie mamy przewidziane teraz w budżecie. A co do kwestii telefonu u dzieci. Powiedzmy szczerze, ulegamy presji otoczenia a ściśle kolegów dziecka, bo wszyscy mają. I zasłaniamy się względami bezpieczeństwa. Bez przesady. Do czego dzieci używają telefonu? Do robienia selfie, do siedzenia w społecznościach internetowych, do gier i chodzenia po necie, wreszcie właśnie do wielogodzinnych rozmów. Naprawdę lepiej wyrobić w dzieciach nawyk spotykania się i rozmawiania w realu poprzez np dom otwarty dla przyjaciół dziewczynek, dopiero takie postępowanie da nam bezpieczeństwo. Telefon u dziecka to marnowanie jego czasu.

  • hejka 🙂 Gwoli wyjaśnienia. 

    Przykład "nauki" finansów na prezentowanym przykłądzie jest sztuczny i trochę śmieszny a już w ogóle płacenie dziecku za rozpisywanie wydatków na własny telefon uważam za jakieś kuriozum.

    Zapiski miały dotyczyć wszystkich wydatków dziecka i wyrobienia nawyku systematycznego prowadzenia budżetu. A nie wydatków na telefon. To po pierwsze. Zależy mi na tym aby córy wyrobiły w sobie taki nawyk. Twoje zdanie jest odmienne od mojego – więc przekonywanie Cię że warto – mija się z celem. Może kiedyś sama spróbujesz i wtedy porównamy wrażenia 🙂

    Druga sprawa. Czasami telefon służy do pogaduszek . Jeśli moja siostra mieszka 200 km ode mnie to często jedynym sposobem na wspólną rozmowę jest telefon. 

    Jeśłi chodzi o koleżanki córy. Mieszkamy na wsi. Jedna od drugiej potrafi być oddalona o 15 – 20 km. Nie ma transportu miejskiego, nie ma ścieżek rowerowych. Jest ulica i pędzące samochody czasami z szybkością zakazaną na autostradach. Być może jestem nadopiekuńczą matką – ale boję sie puszczać 11 -letniej córki na takie trasy rowerem samą. Pieszo – z racji odległości – odpada. Więc zostaje albo telefon, albo zorganizowanie rodziców. Którym też nie zawsze pasuje danego dnia przywiezienie i odwożenie dzieci. 

    Ogólnie chodzi mi o to że żyjemy w różnych realiach. I to co jest oczywiste i łatwe do zorganizowania dla Ciebie – u kogoś innego może się nie sprawdzić. I odwrotnie.

    Dlatego nie oceniaj – łatwo w ten sposób wyrządzić krzywdę innym osobom, których nawet nie znasz

Skomentuj rene Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *